Po tej całej akcji z Louisem zamieszkałam we Włoszech. Przydały mi się te lekcje. Za pewne ciekawi was jak ułożył mi się ten rok. No więc okazało się, że byłam w ciąży. Urodziłam ślicznego synka, który ma na imię James. Za tydzień lecimy na ślub Pezz i Zayna. Czy się cieszę? Z jednej strony tak, a z drugiej spotkam Lou. Po za tym ich wesele to okrągła rocznica odkąd nie jestem z Marchewką.
Zmieniłam się. Jestem odpowiedzialna i całe moje życie zmieniło się dla małego. Teraz ma trzy miesiące. Jest podobny do Tomo. Może to jest bolesne.
tydzień później...
W tym momencie stoję na lotnisku i czekam na samolot. Maluch śpi więc to nawet lepiej. Szczerze mówiąc żadne z moich przyjaciół nie wie, że urodziłam. Ma to być dla nich niespodzianka. Nawet Harry. Jedyną poinformowaną osobą jest moja mama. To ona ma się zająć później małym kiedy będę próbowała się bawić.
- Persone che volano a Londra , si prega di andare al gol numero 23.- i ten sam komunikat po angielsku. Zabrałam swoje rzeczy i nosidełko Jamesa.
Po pół godzinie byliśmy w samolocie. Napisałam Loczkowi, że lecimy i zgodnie z prośbą pilota wyłączyłam telefon.
oczami: Harry'ego
Cały czas zastanawiało mnie co to znaczy "lecimy". Czyżby kogoś poznała? Louis się załamie. On po tej akcji jedynie co to koncertował. Nie spotykał się z nikim. Rzadkie kiedy się śmiał. Oglądał jedynie ich wspólne zdjęcia i wspominał. Nie raz chciał od nas odejść, ale skutecznie wybijaliśmy mu ten pomysł z głowy.
Kiedy wylądował samolot od razu poszedłem po jej torby. Zaskoczyło mnie, że było ich tyle.
- Loczek!- zawołała dziewczyna. Odwróciłem się i doznałem szoku. Miała brązowe włosy i nosidełko (?!).
- Stęskniłem się.- przytuliłem ją.
- Ja też.
- A to kto?- pokazała mi dziecko.- Podobne do Lou...
- Wiem.- ucięła.
- Ile ma?
- Trzy miesiące.
- Czyli to było chwilę przed planowanym weselem?- zapytałem delikatnie.
- Tak.
oczami: Sky
Jak ja się za nim stęskniłam. Poszliśmy do jego auta i zawiózł mnie do domu Pezz. Obiecałam jej, że zamieszka z nią przez ten czas.
- A jak tam u was?- zagadnęłam do Hazzy.
- No nagraliśmy film i nową płytę. Koncertujemy i jakoś leci. A u ciebie?
- Zamieszkałam we Włoszech. Zaczęłam pracę i urodziłam Jamesa.
- Zmieniłaś się. I nie tylko z wyglądu.- stwierdził.
- Trzeba było.
- A nie szukasz miłości?
- Miałam jedną, która zraniła mnie nie raz.
- Kochasz go jeszcze?- ciągnął dalej.
Tutaj się zawahałam.
- Nie wiem.
- Pezz się ucieszy. Ma przygotowane wszystko żeby ci pokazać.- uśmiechnął się pod jej drzwiami.
- Dzięki za pomoc.- dałam mu buziaka i pożegnałam się.- Do jutra.- jejku. Jutro moja najlepsza przyjaciółka wyjdzie za mąż. Jak to szybko leci.
Nosidełko położyłam tak aby blondynka nie zauważyła Jamesa i zadzwoniłam do drzwi.
- Boże! Sky kochanie!- przytuliła mnie mocno.- Jak ja się stęskniłam.
- Ja też.- i w tym momencie James zaczął płakać.
- Yyy co to?
- Mój synek.- uśmiechnęłam się i pokazałam jej malucha.
- Jaki podobny do...- nie dokończyła.
- Wiem do Louisa.- weszłyśmy do środka i zrobiłam jeść dla dziecka. Perrie opowiadała mi o wszystkim. Jej suknia jest naprawdę świetna.
oczami: Louisa
Mija rok odkąd wszystko spieprzyłem. Miał bym teraz dziecko, żonę i wspaniały dom. A teraz nie mam nic. W końcu zacząłem sprzątać pokój. Kiedy odsunąłem szafę coś zabłyszczało na podłodze. Schyliłem się delikatnie i wiecie co to było? Pierścionek, który rzuciła kiedy nakryła mnie na zdradzie. Pamiętam to doskonale...
- To nie tak jak myślisz..
- Znów to zrobiłeś.. Jak mogłeś?! Obiecałeś mi to! Mówiłeś, że nie będzie żadnych dziwek!
- Sky ja przepraszam.
- Co mi po tym?! Kolejny raz się na tobie zawiodłam..
- Ty był pomysł Hazzy.
- Nienawidzę cię.- podszedłem do niej.- Zostaw mnie! Nie chcę cię znać rozumiesz? Miarka się przebrała. To koniec.- zdjęła pierścionek i rzuciła go gdzieś w kąt.- Ślubu nie będzie.
- Sky proszę cię.
- To koniec Louis!- krzyknęła.- To koniec..- powiedziała cicho i wyszła.
- Sky zaczekaj.- mówiłem.
- Ślubu nie będzie.- powiedziała przez łzy.- A ty Styles jesteś zadowolony? Mój pieprzony brat wbił mi nóż w plecy. Cieszysz się, że wszystko zniszczyłeś?!- uderzyła go.- A wy?- zwróciła się do chłopaków.- Mogliście mu to z głowy wybić.- i wyszła z domu.
Zacisnąłem go mocno w dłoni. Czemu ja go wtedy posłuchałem? Teraz byliśmy szczęśliwi. Kto wiem może nawet w trójkę.
- Tęsknisz za nią?- usłyszałem głos Liam'a.
- Nawet nie wiesz jak.
- Porozmawiaj z nią jutro.
- A skąd wiesz, że będzie?
- Uwierz mi. I daj jej go.- wskazał na pierścionek.
- Myślisz, że to coś da?
- Na pewno.- poklepał mnie po plecach i wyszedł.
oczami: Perrie
Jezu jak ona się zmieniła. Wszystko poświęca dla maluszka. James jest taki podobny do Lou. Chciałabym żeby wszystko im się ułożyło.
- Kochasz go?- wtrąciłam kiedy usypiała małego.
- Kogo?
- Louisa.
- Nie wiem. Zranił mnie, ale jakaś cząstka mnie chce z nim być.
- Pogadajcie jutro. Pokaż mu waszego syna. Nawet nie wiesz jakby chciał być teraz z tobą. Ile razy gadał, jak cię nie było, że teraz moglibyście być rodziną. Szczęśliwą rodziną. Nie rozmawia z Hazzą. On cię kocha nadal.- spojrzała na mnie i się popłakała. Przytuliłam ją.
- Czemu to ty i Zayn jesteście szczęśliwi, a ja nie?
- U nas też są wzloty i upadki. On jest sławny i ja. Z resztą ty też jesteś. Media się tobą interesują nadal, a teraz nie wiedzą, że ty to Skalyer Moon bo się zmieniłaś.
- Kocham Louisa i tęsknie za nim.
- Pogadajcie jutro. Proszę.
oczami: Sky
Ona ma racje. Muszę z nim pogadać. Wyjaśnię mu wszystko. Może będzie się cieszyć z synka? Kiedy mały usnął poszłam się wykąpać i spać.
od autorki: po dłuuugiej nieobecności wracam!
zapraszam was na mojego bloga!
w tamtym nie pamiętam maila xd
no więc zapraszam was do komentowania i
obserwacji tamtego bloga.
Dziękuję, że jesteście!
kto czyta komentuje!!
sobota, 2 listopada 2013
czwartek, 5 września 2013
Rozdział 32
jeżeli pod rozdziałem nie będzie chociaż 5 kom kończę z pisaniem
________________________________________________________________
Obudziłam się dopiero po 11. Od razu poszłam do łazienki i się przeraziłam. Oczy podpuchnięte od płaczu, makijaż rozmazany. Jednym słowem KATASTORFA. Nawet się nie przebrałam. Jedynie co zrobiłam to zdjęłam szpilki. W sumie nie ma co się dziwić skoro zostałam tak potraktowana. Na samą myśli o wczorajszym dniu, a w raczej wieczorze boli mnie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Już nie stała tam czerwono włosa, twarda dziewczyna bojąca się płakać, stała tam krucha, zrozpaczona szatynka.
W kuchni na stole stały naleśniki z nutellą i liścik "Hej kochana pojechałam do studia i do chłopaków po twoje rzeczy będę po 20 i mam nadzieje, że sobie poradzisz. Wybacz, że nie mogę z tobą posiedzieć. Uwierz nie chciałam cię zostawiać bo wiem, że mnie potrzebujesz. Perrie".
Minęły cztery godziny, a ja jedynie patrzyłam tępo w telewizor. Przypomniało mi się jak pierwszy raz zobaczyłam chłopaków, każda kłótnia z nimi. Mimo, że darliśmy koty na początku pomagali mi. To właśnie dzięki nim zmieniłam się z wrednej i aroganckiej nastolatki na miłą i czułą osobę. Aż za czułą.
Około 17 zadzwonił ktoś do drzwi. Spojrzałam przez wizjer. Kiedy okazało się, że to Niall bez zastanowienia otworzyłam.
- Czego chcesz?- chciałam zabrzmieć szorstko, ale głos mi się załamał.
- Przywiozłem twoje rzeczy i coś jeszcze.- pokazał zza pleców białego misa w garniturku widocznie pociętego. Mimo wszystkiego poleciała mi łza.
- Nie płacz.- rzucił wszystko i mnie przytulił. Po 5 minutach uspokoiłam się.
- Chcesz coś do picia?
- Kawę jak można prosić.
- Jasne.- pokierowałam się do kuchni i zaczęłam przyrządzać napój.
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? O tej godzinie powinnam być mężatką, a jestem wdową.
- Przecież Louis nie umarł.- zdziwił się Niall.
- Dla mnie nie żyje.- powiedziałam twardo.
- Naprawdę przepraszam, że go nie powstrzymaliśmy.
- Spokojnie to nie wasza wina. On mi przysięgał, że nie będzie takich niespodzianek. A on co? Przespał się ze zwykłą dziwką. Zrozum, że za dużo mnie zranił! Obiecywał, że będziemy szczęśliwą rodziną z dwójką dzieci. I co?! I nic! Nie ma nas, nie ma miłości i nie ma mojego szczęścia. Nie będzie tak jak miało być. Oddaj mu to, i to.- podałam mu klucze do ich domu i album ze zdjęciami gdzie prawie połowa to ja i Lou.- Wybacz, ale będzie lepiej jak już pójdziesz.- spuściłam głowę i tak jak na rozkaz wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i zsunęłam się po nich rycząc. Przez głowę przemknęło mi wiele. Podjęłam decyzję.
oczami: Perrie
Jest już 19 więc muszę się sprężyć. Mam dla niej wielki kubeł lodów i jej ulubioną kawę. Współczuję jej. Nie chcę żeby sobie coś zrobiła, ale nie sądzę żeby była jeszcze tak głupia.
- Przyszłam po jej rzeczy.- powiedziałam do Liam'a.
- Nie ma.
- Jak to nie ma?!
- Niall jej zawiózł.
- Czekaj.. jak?!
- Normalnie?- zakpił Harry.
- Ty to się zamknij bo to przez ciebie.
- Co?! To ja się z nią bzykałem czy on?
- Ale to ty powinieneś mu wybić to z głowy...
- On jeszcze go namawiał.- powiedział Zayn, a ja myślałam, że ich zabiję.
- A gdzie tamten?
- Pojechał do niej.
- Co?! Skąd wiecie, że ona jest u mnie?- zapytałam.
- Przyjaźni się tylko z tobą i z Dan, ale ona pojechała do Włoch więc byłaś tylko ty.
- Idź.- machnęłam ręką.- Muszę tam jechać. Bo ona..
- Nie ma jej.- powiedział Louis.
- Jak to jej nie ma?- zdziwiłam się i spojrzałam na niego. Nieogolony, na kacu z zarwaną nocką.
- Wybacz Pezz, ale się zastanowiłam. Wyjeżdżam. Za dużo nacierpiałam w Londynie. Nie szukajcie mnie, dziękuję za wszystko. Odezwę się później. Całuje Sky..
________________________________________________________________
Obudziłam się dopiero po 11. Od razu poszłam do łazienki i się przeraziłam. Oczy podpuchnięte od płaczu, makijaż rozmazany. Jednym słowem KATASTORFA. Nawet się nie przebrałam. Jedynie co zrobiłam to zdjęłam szpilki. W sumie nie ma co się dziwić skoro zostałam tak potraktowana. Na samą myśli o wczorajszym dniu, a w raczej wieczorze boli mnie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Już nie stała tam czerwono włosa, twarda dziewczyna bojąca się płakać, stała tam krucha, zrozpaczona szatynka.
W kuchni na stole stały naleśniki z nutellą i liścik "Hej kochana pojechałam do studia i do chłopaków po twoje rzeczy będę po 20 i mam nadzieje, że sobie poradzisz. Wybacz, że nie mogę z tobą posiedzieć. Uwierz nie chciałam cię zostawiać bo wiem, że mnie potrzebujesz. Perrie".
Minęły cztery godziny, a ja jedynie patrzyłam tępo w telewizor. Przypomniało mi się jak pierwszy raz zobaczyłam chłopaków, każda kłótnia z nimi. Mimo, że darliśmy koty na początku pomagali mi. To właśnie dzięki nim zmieniłam się z wrednej i aroganckiej nastolatki na miłą i czułą osobę. Aż za czułą.
Około 17 zadzwonił ktoś do drzwi. Spojrzałam przez wizjer. Kiedy okazało się, że to Niall bez zastanowienia otworzyłam.
- Czego chcesz?- chciałam zabrzmieć szorstko, ale głos mi się załamał.
- Przywiozłem twoje rzeczy i coś jeszcze.- pokazał zza pleców białego misa w garniturku widocznie pociętego. Mimo wszystkiego poleciała mi łza.
- Nie płacz.- rzucił wszystko i mnie przytulił. Po 5 minutach uspokoiłam się.
- Chcesz coś do picia?
- Kawę jak można prosić.
- Jasne.- pokierowałam się do kuchni i zaczęłam przyrządzać napój.
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? O tej godzinie powinnam być mężatką, a jestem wdową.
- Przecież Louis nie umarł.- zdziwił się Niall.
- Dla mnie nie żyje.- powiedziałam twardo.
- Naprawdę przepraszam, że go nie powstrzymaliśmy.
- Spokojnie to nie wasza wina. On mi przysięgał, że nie będzie takich niespodzianek. A on co? Przespał się ze zwykłą dziwką. Zrozum, że za dużo mnie zranił! Obiecywał, że będziemy szczęśliwą rodziną z dwójką dzieci. I co?! I nic! Nie ma nas, nie ma miłości i nie ma mojego szczęścia. Nie będzie tak jak miało być. Oddaj mu to, i to.- podałam mu klucze do ich domu i album ze zdjęciami gdzie prawie połowa to ja i Lou.- Wybacz, ale będzie lepiej jak już pójdziesz.- spuściłam głowę i tak jak na rozkaz wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i zsunęłam się po nich rycząc. Przez głowę przemknęło mi wiele. Podjęłam decyzję.
oczami: Perrie
Jest już 19 więc muszę się sprężyć. Mam dla niej wielki kubeł lodów i jej ulubioną kawę. Współczuję jej. Nie chcę żeby sobie coś zrobiła, ale nie sądzę żeby była jeszcze tak głupia.
- Przyszłam po jej rzeczy.- powiedziałam do Liam'a.
- Nie ma.
- Jak to nie ma?!
- Niall jej zawiózł.
- Czekaj.. jak?!
- Normalnie?- zakpił Harry.
- Ty to się zamknij bo to przez ciebie.
- Co?! To ja się z nią bzykałem czy on?
- Ale to ty powinieneś mu wybić to z głowy...
- On jeszcze go namawiał.- powiedział Zayn, a ja myślałam, że ich zabiję.
- A gdzie tamten?
- Pojechał do niej.
- Co?! Skąd wiecie, że ona jest u mnie?- zapytałam.
- Przyjaźni się tylko z tobą i z Dan, ale ona pojechała do Włoch więc byłaś tylko ty.
- Idź.- machnęłam ręką.- Muszę tam jechać. Bo ona..
- Nie ma jej.- powiedział Louis.
- Jak to jej nie ma?- zdziwiłam się i spojrzałam na niego. Nieogolony, na kacu z zarwaną nocką.
- Wybacz Pezz, ale się zastanowiłam. Wyjeżdżam. Za dużo nacierpiałam w Londynie. Nie szukajcie mnie, dziękuję za wszystko. Odezwę się później. Całuje Sky..
czwartek, 22 sierpnia 2013
MAŁE INFO
Słuchajcie może to zabrzmi głupio i w ogóle, ale ostatnio czuję, że tracę czytelniczki. Niech każda, która czyta skomentuje ten post. Zapraszam na bloga <klik> (nie jest on o One Direction, ale chcę zająć się teraz takimi). Może później pojawi się kolejny blog o chłopakach, ale to po przerwie. Mimo tego dokończę te 3 blogi więc nie martwcie się. Do napisania.
wtorek, 13 sierpnia 2013
Rozdział 31
- Jesteś straszna.- powiedziałam do Dan.
- Oj nie przesadzaj. Dzięki mnie nie musisz przechodzić męczarni w kwiaciarni. Nawet zarymowałam.- uśmiechnęła się.
Kiedy wróciłyśmy do domu byłyśmy wykończone. Zjadłyśmy z chłopakami kolacje i od razu poszła spać.
- Kochanie denerwujesz się?- zapytał mnie Lou.
- Trochę.
- Jak bardzo?
- Bardzo, bardzo.- usiadłam od razu.- Boję się.
- Czego?- również usiadł i patrzył na mnie z troską.
- Że coś poplącze, a najbardziej tego, że Hazza ma zamówić jaką prostytutkę i tego, że jeszcze ona by się dotykała i ty ją...
- Nie będzie takiego wydarzenia.- pocieszył mnie.
- Ale gdyby było nie wybaczyłabym ci tego. Kolejny raz byś mnie zranił.- po moim policzku spłynęła łza.
- Spokojnie Sky. Już czegoś takiego nie zrobię.
- Obiecujesz?- wyciągnęłam do niego mały palec.
- Obiecuję.- złapał go swoim.- Teraz chodź spać słońce.
- Mam inne plany.- zaśmiałam się i wiadomo co było dalej.
tydzień później (piątek)
oczami: Louis'a
- Idź słońce, baw się dobrze, dużo nie pij i nie szalej zbyt mocno.- złapałem ją w talii i mocno pocałowałem.
- Pa kochanie. A ty Hazza.- pokazała na niego palcem.- Jaka kolwiek dziwka dotknie jego.- pokazała na mnie.- To ty spłoniesz. Obiecuję ci to.- i wyszła.
- Harry nie szykujesz niczego, prawda?- zapytałem.
- No wiesz...- ktoś zadzwonił do drzwi. Przecież Sky dopiero co odjechała.
- Gdzie jest kawaler?- zapytała jakaś ponętna blondynka. Duże piersi, wąska w talii i długo włosa.
- To ja ją idę przetestować.- powiedział Hazz na co dziewczyna się zaśmiała.- Pokaże ci moje klocki.
Hej, hej kup se klej!! Nawaliłem się w cztery dupy. A Styles od godziny nie schodzi z tą blondynką.
- Dobra mała.- klepnął ją w tyłek.- Pokaż co umiesz.- dziewczyna jak na rozkaz zaczęła tańczyć i ocierać się o mnie. Później przeszła na środek. Nasz Horan nie mógł się na niczym skupić, Zayn'a nie ruszało to, Liam patrzył jak w obrazek, a Styles szepcze mi na ucho.
- Ona jest zajebista. Dziewczyna wie co robi wypróbuj ją.
- Nie mogę.
- Czemu?
- Obiecałem Sky.
- Zrozum. Do końca życia będziesz się zajmował tylko nią, a nie możesz ostatni raz się zabawić z kimś innym.
- Masz racje.- pociągnąłem ją za rękę do pokoju.
oczami: Skayler
- Ej dziewczyny nie macie może podpaski albo tampona?
- Nie, a miałam o to samo zapytać.- szepnęła Pezz i spojrzałyśmy na Dan.
- Nie.- pokręciła głową.
- To może pojedziemy do mnie i wezmę, co?- spytałam.
- Jasne chodźmy.
Po dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu.
- Poczekajcie zaraz będę.- zamknęłam drzwi od taksówki i poszłam do domu.
- Sky?!- zawołali Liam, Niall, Zayn i Harry.
- Tak?
- Co ty tu robisz?
- Muszę wziąć jedną rzecz i...- spojrzałam na salon. Jakieś damskie patałaszki leżały na podłodze. I uświadomiłam jedno..- Gdzie Louis?
- Nie wiem.- powiedział Styles. Z góry było słychać jakieś śmiechy i dziwne odgłosy. Spojrzałam na nich pełna obawy i poszłam do nas do pokoju.
- Zaczekaj!- zawołali. Ja nie słuchałam tylko szłam do celu. Z każdym moim krokiem odgłosy były głośniejsze.
- Oh Lou...- jakaś dziewczyna zajęczała. Otworzyłam drzwi, ale to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze sny. On się ruchał z jakąś laską! Od razu zeszli z siebie i mój były narzeczony zaczął się ubierać.
- To nie tak jak myślisz..
- Znów to zrobiłeś.. Jak mogłeś?! Obiecałeś mi to! Mówiłeś, że nie będzie żadnych dziwek!
- Sky ja przepraszam.
- Co mi po tym?! Kolejny raz się na tobie zawiodłam..
- Ty był pomysł Hazzy.
- Nienawidzę cię.- podszedł do mnie.- Zostaw mnie! Nie chcę cię znać rozumiesz? Miarka się przebrała. To koniec.- zdjęłam pierścionek i rzuciłam go gdzieś w kąt.- Ślubu nie będzie.
- Sky proszę cię.
- To koniec Louis!- krzyknęłam.- To koniec..- powiedziała cicho i wyszłam. Zeszłam na dół do łazienki po to co miałam i w salonie stało całe 1D.
- Sky zaczekaj.- mówił Zebra.
- Ślubu nie będzie.- powiedziałam przez łzy.- A ty Styles jesteś zadowolony? Mój pieprzony brat wbił mi nóż w plecy. Cieszysz się, że wszystko zniszczyłeś?!- uderzyłam go.- A wy?- zwróciłam się do chłopaków.- Mogliście mu to z głowy wybić.- rzuciłam i poszłam do taksówki.
- Co się stało?- spytała Dan.
Opowiedziałam im co i jak.
- Chodź prześpisz się u mnie i jutro pojadę po twoje rzeczy.- przytuliła mnie Pezz.
- Dobrze tylko nie mów im, że jestem u ciebie.
- Jasne.
W domu Edwards nie mogłam zasnąć. Łzy lały się hektolitrami. Dopiero koło 4 zasnęłam.
od autorki: no więc znów wszystko się spieprzyło!
lubię im mieszać a gdyby normalnie odbył się
ślub nie miałabym później weny na kolejne,
a tak to mam mnóstwo pomysłów.
- Oj nie przesadzaj. Dzięki mnie nie musisz przechodzić męczarni w kwiaciarni. Nawet zarymowałam.- uśmiechnęła się.
Kiedy wróciłyśmy do domu byłyśmy wykończone. Zjadłyśmy z chłopakami kolacje i od razu poszła spać.
- Kochanie denerwujesz się?- zapytał mnie Lou.
- Trochę.
- Jak bardzo?
- Bardzo, bardzo.- usiadłam od razu.- Boję się.
- Czego?- również usiadł i patrzył na mnie z troską.
- Że coś poplącze, a najbardziej tego, że Hazza ma zamówić jaką prostytutkę i tego, że jeszcze ona by się dotykała i ty ją...
- Nie będzie takiego wydarzenia.- pocieszył mnie.
- Ale gdyby było nie wybaczyłabym ci tego. Kolejny raz byś mnie zranił.- po moim policzku spłynęła łza.
- Spokojnie Sky. Już czegoś takiego nie zrobię.
- Obiecujesz?- wyciągnęłam do niego mały palec.
- Obiecuję.- złapał go swoim.- Teraz chodź spać słońce.
- Mam inne plany.- zaśmiałam się i wiadomo co było dalej.
tydzień później (piątek)
oczami: Louis'a
- Idź słońce, baw się dobrze, dużo nie pij i nie szalej zbyt mocno.- złapałem ją w talii i mocno pocałowałem.
- Pa kochanie. A ty Hazza.- pokazała na niego palcem.- Jaka kolwiek dziwka dotknie jego.- pokazała na mnie.- To ty spłoniesz. Obiecuję ci to.- i wyszła.
- Harry nie szykujesz niczego, prawda?- zapytałem.
- No wiesz...- ktoś zadzwonił do drzwi. Przecież Sky dopiero co odjechała.
- Gdzie jest kawaler?- zapytała jakaś ponętna blondynka. Duże piersi, wąska w talii i długo włosa.
- To ja ją idę przetestować.- powiedział Hazz na co dziewczyna się zaśmiała.- Pokaże ci moje klocki.
Hej, hej kup se klej!! Nawaliłem się w cztery dupy. A Styles od godziny nie schodzi z tą blondynką.
- Dobra mała.- klepnął ją w tyłek.- Pokaż co umiesz.- dziewczyna jak na rozkaz zaczęła tańczyć i ocierać się o mnie. Później przeszła na środek. Nasz Horan nie mógł się na niczym skupić, Zayn'a nie ruszało to, Liam patrzył jak w obrazek, a Styles szepcze mi na ucho.
- Ona jest zajebista. Dziewczyna wie co robi wypróbuj ją.
- Nie mogę.
- Czemu?
- Obiecałem Sky.
- Zrozum. Do końca życia będziesz się zajmował tylko nią, a nie możesz ostatni raz się zabawić z kimś innym.
- Masz racje.- pociągnąłem ją za rękę do pokoju.
oczami: Skayler
- Ej dziewczyny nie macie może podpaski albo tampona?
- Nie, a miałam o to samo zapytać.- szepnęła Pezz i spojrzałyśmy na Dan.
- Nie.- pokręciła głową.
- To może pojedziemy do mnie i wezmę, co?- spytałam.
- Jasne chodźmy.
Po dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu.
- Poczekajcie zaraz będę.- zamknęłam drzwi od taksówki i poszłam do domu.
- Sky?!- zawołali Liam, Niall, Zayn i Harry.
- Tak?
- Co ty tu robisz?
- Muszę wziąć jedną rzecz i...- spojrzałam na salon. Jakieś damskie patałaszki leżały na podłodze. I uświadomiłam jedno..- Gdzie Louis?
- Nie wiem.- powiedział Styles. Z góry było słychać jakieś śmiechy i dziwne odgłosy. Spojrzałam na nich pełna obawy i poszłam do nas do pokoju.
- Zaczekaj!- zawołali. Ja nie słuchałam tylko szłam do celu. Z każdym moim krokiem odgłosy były głośniejsze.
- Oh Lou...- jakaś dziewczyna zajęczała. Otworzyłam drzwi, ale to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze sny. On się ruchał z jakąś laską! Od razu zeszli z siebie i mój były narzeczony zaczął się ubierać.
- To nie tak jak myślisz..
- Znów to zrobiłeś.. Jak mogłeś?! Obiecałeś mi to! Mówiłeś, że nie będzie żadnych dziwek!
- Sky ja przepraszam.
- Co mi po tym?! Kolejny raz się na tobie zawiodłam..
- Ty był pomysł Hazzy.
- Nienawidzę cię.- podszedł do mnie.- Zostaw mnie! Nie chcę cię znać rozumiesz? Miarka się przebrała. To koniec.- zdjęłam pierścionek i rzuciłam go gdzieś w kąt.- Ślubu nie będzie.
- Sky proszę cię.
- To koniec Louis!- krzyknęłam.- To koniec..- powiedziała cicho i wyszłam. Zeszłam na dół do łazienki po to co miałam i w salonie stało całe 1D.
- Sky zaczekaj.- mówił Zebra.
- Ślubu nie będzie.- powiedziałam przez łzy.- A ty Styles jesteś zadowolony? Mój pieprzony brat wbił mi nóż w plecy. Cieszysz się, że wszystko zniszczyłeś?!- uderzyłam go.- A wy?- zwróciłam się do chłopaków.- Mogliście mu to z głowy wybić.- rzuciłam i poszłam do taksówki.
- Co się stało?- spytała Dan.
Opowiedziałam im co i jak.
- Chodź prześpisz się u mnie i jutro pojadę po twoje rzeczy.- przytuliła mnie Pezz.
- Dobrze tylko nie mów im, że jestem u ciebie.
- Jasne.
W domu Edwards nie mogłam zasnąć. Łzy lały się hektolitrami. Dopiero koło 4 zasnęłam.
od autorki: no więc znów wszystko się spieprzyło!
lubię im mieszać a gdyby normalnie odbył się
ślub nie miałabym później weny na kolejne,
a tak to mam mnóstwo pomysłów.
wtorek, 30 lipca 2013
Rozdział 30
- A co proponujesz?- zaczął się droczyć.
- No.- całus w szyję.- Zastanów.- w obojczyk.- Się.- w policzek.- Trochę.- a teraz namiętny w usta.
- Pasuje mi, ale mam pytanie.- cicho stęknęłam.
- Zamieniam się w słuch.
- Chcesz mieć dziecko?
- Tak.
- Ze mną?
- Tak.
- Teraz?
- Nie chcę się spieszyć.
- Nie ma sprawy słońce.- powiedział i wbił się w moje usta. Całował namiętnie i łapczywie. Tak jakby bał się, że za moment mnie zabraknie. Usiadłam okrakiem na jego kolanach. Jedną rękę miał w moich włosach, a drugą szukał zapięcia od mojej sukienki. Ja nie pozostawałam mu dłużna i pozbyłam się jego marynarki i koszuli. Po chwili byliśmy w samej bieliźnie. Znalazłam się pod nim. W jego oczach widziałam pożądanie i radość. Całował moją szyję, dekolt. Pozbył się reszty garderoby i zajął się moim piersiami. Przygryzał je, masował, ssał na co ja tylko pojękiwałam. Całusami zjechał do niżej pieszcząc podbrzusze i wewnętrzną stronę ud.
- Lou..Louis..te..raz ja.- nawet nie mogła wydusić z siebie normalnych słów. Teraz to ja dominowałam. Jeździłam językiem po jego torsie aż do bokserek. Zerwałam je z niego i moim oczom ukazał się duży kolega Lou. Miałam taką ochotę aby poczuć go w sobie. Złapałam go w dłoń i jeździłam do góry i do dołu. On wydobywał z siebie ciche pomruki. Znów zamienił role. Założył gumkę i wszedł we mnie na co zareagowałam głośnym jęknięciem. Poruszał się tak jak za pierwszy razem. Choć z czasem przyśpieszał. Robił to tak dobrze.
- Mogłabym tak cały czas.
- Ale co?- spytał splatając nasze dłonie.
- Kochać się z tobą i tak leżeć.
- Już niedługo.
- A kiedy chciałbyś ślub?- spytałam mimo, że niedługo musimy się naradzać.
- Za pół roku? Albo wcześniej.
- Pojedźmy jutro do mojej mamy, a później do twoich rodziców.
- Jasne kochanie.- dał mi buziaka w policzek i jeździł dłonią po moich plecach.
oczami: Louis'a
Jestem z siebie dumny. W końcu się odważyłem uświadomić jej jaka ważna jest dla mnie. Czy jestem szczęśliwy? No jasne! Będę miał żonę, dziecko, własny dom, zespół i moich przyjaciel. Jestem strasznie szczęśliwy. Pomyśleć, że kilka razy mogłem ją stracić. Czy umiał bym się pozbierać po tym? Nie, prawdopodobnie musiał bym się zabić. Inaczej nie mógłbym żyć bez Sky, bez jej uśmiechu, dotyku czy pocałunku. Za każdym razem byłem świadom tego, ale nadal popełniałem jakiś błąd. Mam nadzieje, że teraz go nie popełnię.
- I jak?- zapytał Harry kiedy tylko weszliśmy do domu.
- Siak.- wypaliła Moon.
- Czyli się nie zgodziła?! Czy ty jesteś głupia?! Chłopak przechodził bez ciebie załamanie, a ty go odrzucasz?! Masz uczucia?!- zaczął lamentować Loczek, co zostało uwiecznione przez Zayn'a na nagraniu. Podszedłem do Hazzy i dałem mu z liścia.
- Nie krzycz na panią Tomlinson.
- No na całe szczęście dekle.- każdy nam pogratulował i przytulił na szczęście.
3 miesiące później...
Już nie długo nasz ślub. Został tydzień do tego wydarzenia. Nie tylko my się denerwujemy bo i media. Każdy jest podjarany, ale my szczególnie.
- Ej Lou w piątek zabieramy cię do klubu.- oznajmił Liam.
- Po co?
- Wieczór kawalerski!- krzyknęli.
- Okey, ale bez panienek.- zwróciłem się do Stylesa.
- Spoko.- przytaknął.
oczami: Sky
- My spadamy. Pa!- pocałowałam Louis'a i wyszłam z Dan. Musiałyśmy odebrać moją suknie, kupić buty i biżuterię, ułożyć bukiet dla druhny i dla mnie, kupić Louis'owi muszkę, zamówić kwiaty do sypania i potwierdzić listę gości..
- Denerwujesz się?- zapytała Mulatka.
- Trochę. Wiesz jaki jest Louis, mam nadzieję, że niczego nie wywinie.
- Boisz się o wieczór kawalerski?
- Tak. Nie chcę żeby mieli tam jakieś dziwki.- wzruszyłam ramionami.
- Spokojnie. Liam ma się postarać żeby Harry niczego głupiego nie zrobił.
- On zawsze robi coś głupiego.- zauważyłam momentalnie.
- No wiesz o co mi chodzi.- uśmiechnęła się.
- Boże ile można składać kwiaty!- oburzyła się Danielle.- To nie pani będzie je trzymać tylko Sky. Ten jej się podoba, a pani nie. Mówi się trudno. Ma być taki jak chcę pani Moon i koniec tematu!- popatrzyłam na nią zszokowana, a florystka ze strachem w oczach.
- Ja..jasne.
od autorki: przepraszam za tak długą przerwę. Nie
długo ukarze się długi rozdział, a nie chciałam teraz
zdradzać akcji.
KOMENTUJCIE
- No.- całus w szyję.- Zastanów.- w obojczyk.- Się.- w policzek.- Trochę.- a teraz namiętny w usta.
- Pasuje mi, ale mam pytanie.- cicho stęknęłam.
- Zamieniam się w słuch.
- Chcesz mieć dziecko?
- Tak.
- Ze mną?
- Tak.
- Teraz?
- Nie chcę się spieszyć.
- Nie ma sprawy słońce.- powiedział i wbił się w moje usta. Całował namiętnie i łapczywie. Tak jakby bał się, że za moment mnie zabraknie. Usiadłam okrakiem na jego kolanach. Jedną rękę miał w moich włosach, a drugą szukał zapięcia od mojej sukienki. Ja nie pozostawałam mu dłużna i pozbyłam się jego marynarki i koszuli. Po chwili byliśmy w samej bieliźnie. Znalazłam się pod nim. W jego oczach widziałam pożądanie i radość. Całował moją szyję, dekolt. Pozbył się reszty garderoby i zajął się moim piersiami. Przygryzał je, masował, ssał na co ja tylko pojękiwałam. Całusami zjechał do niżej pieszcząc podbrzusze i wewnętrzną stronę ud.
- Lou..Louis..te..raz ja.- nawet nie mogła wydusić z siebie normalnych słów. Teraz to ja dominowałam. Jeździłam językiem po jego torsie aż do bokserek. Zerwałam je z niego i moim oczom ukazał się duży kolega Lou. Miałam taką ochotę aby poczuć go w sobie. Złapałam go w dłoń i jeździłam do góry i do dołu. On wydobywał z siebie ciche pomruki. Znów zamienił role. Założył gumkę i wszedł we mnie na co zareagowałam głośnym jęknięciem. Poruszał się tak jak za pierwszy razem. Choć z czasem przyśpieszał. Robił to tak dobrze.
- Mogłabym tak cały czas.
- Ale co?- spytał splatając nasze dłonie.
- Kochać się z tobą i tak leżeć.
- Już niedługo.
- A kiedy chciałbyś ślub?- spytałam mimo, że niedługo musimy się naradzać.
- Za pół roku? Albo wcześniej.
- Pojedźmy jutro do mojej mamy, a później do twoich rodziców.
- Jasne kochanie.- dał mi buziaka w policzek i jeździł dłonią po moich plecach.
oczami: Louis'a
Jestem z siebie dumny. W końcu się odważyłem uświadomić jej jaka ważna jest dla mnie. Czy jestem szczęśliwy? No jasne! Będę miał żonę, dziecko, własny dom, zespół i moich przyjaciel. Jestem strasznie szczęśliwy. Pomyśleć, że kilka razy mogłem ją stracić. Czy umiał bym się pozbierać po tym? Nie, prawdopodobnie musiał bym się zabić. Inaczej nie mógłbym żyć bez Sky, bez jej uśmiechu, dotyku czy pocałunku. Za każdym razem byłem świadom tego, ale nadal popełniałem jakiś błąd. Mam nadzieje, że teraz go nie popełnię.
- I jak?- zapytał Harry kiedy tylko weszliśmy do domu.
- Siak.- wypaliła Moon.
- Czyli się nie zgodziła?! Czy ty jesteś głupia?! Chłopak przechodził bez ciebie załamanie, a ty go odrzucasz?! Masz uczucia?!- zaczął lamentować Loczek, co zostało uwiecznione przez Zayn'a na nagraniu. Podszedłem do Hazzy i dałem mu z liścia.
- Nie krzycz na panią Tomlinson.
- No na całe szczęście dekle.- każdy nam pogratulował i przytulił na szczęście.
3 miesiące później...
Już nie długo nasz ślub. Został tydzień do tego wydarzenia. Nie tylko my się denerwujemy bo i media. Każdy jest podjarany, ale my szczególnie.
- Ej Lou w piątek zabieramy cię do klubu.- oznajmił Liam.
- Po co?
- Wieczór kawalerski!- krzyknęli.
- Okey, ale bez panienek.- zwróciłem się do Stylesa.
- Spoko.- przytaknął.
oczami: Sky
- My spadamy. Pa!- pocałowałam Louis'a i wyszłam z Dan. Musiałyśmy odebrać moją suknie, kupić buty i biżuterię, ułożyć bukiet dla druhny i dla mnie, kupić Louis'owi muszkę, zamówić kwiaty do sypania i potwierdzić listę gości..
- Denerwujesz się?- zapytała Mulatka.
- Trochę. Wiesz jaki jest Louis, mam nadzieję, że niczego nie wywinie.
- Boisz się o wieczór kawalerski?
- Tak. Nie chcę żeby mieli tam jakieś dziwki.- wzruszyłam ramionami.
- Spokojnie. Liam ma się postarać żeby Harry niczego głupiego nie zrobił.
- On zawsze robi coś głupiego.- zauważyłam momentalnie.
- No wiesz o co mi chodzi.- uśmiechnęła się.
- Boże ile można składać kwiaty!- oburzyła się Danielle.- To nie pani będzie je trzymać tylko Sky. Ten jej się podoba, a pani nie. Mówi się trudno. Ma być taki jak chcę pani Moon i koniec tematu!- popatrzyłam na nią zszokowana, a florystka ze strachem w oczach.
- Ja..jasne.
od autorki: przepraszam za tak długą przerwę. Nie
długo ukarze się długi rozdział, a nie chciałam teraz
zdradzać akcji.
KOMENTUJCIE
piątek, 28 czerwca 2013
ZAWIESZAM
Wszystkie blogi z wyjątkiem, którego piszę z Directionerką zostają zawieszone. Powód? Mam mały kryzys z byciem fanką 1D. Mam nadzieję, że mi przejdzie, a jeżeli nie to przepraszam. Niedługo odezwę się do was.
Przepraszam jeszcze 2236341562345678 razy
Przepraszam jeszcze 2236341562345678 razy
środa, 26 czerwca 2013
Rozdział 29
Po kilku dniach mogłam wyjść ze szpitala. Chłopacy mocno o mnie dbają. Dziś nawet zdeklarowali zawieść mnie do ginekologa. Muszę się dowiedzieć czy mogę znów zajść w ciążę. Wiem, że lekarz mówił mi iż nie dam rady, ale ja chcę usłyszeć to od specjalisty.
- Nie.- powiedziałam stanowczo.
- No proszę.
- Nie.
- Błagam.
- Nie.
- Proszę.
- Nie.
- Ale dlaczego?
- Bo nie. Koniec tematu.- powiedziałam i ruszyłam do łazienki. Louis objął mnie od tyłu.- Powiedziałam coś.
- No okey.- i 10 minut tłumaczenia, że dam sobie radę sama pod prysznicem poskutkowało. Jej. Zaśmiałam się cicho i wzięłam szybki prysznic. Musiałam wydepilować okolice bikini przed wyjściem do lekarza. Jestem bardzo ciekawa. Szybko owinęłam swoje ciało w ręcznik. Rozczesałam włosy i delikatnie się umalowałam. Założyłam to. Spryskałam się ulubionym zapachem i poszłam z Lou.
- Nie denerwuj się słońce. Będzie okey. Kocham cię kotku.- mówił to aby mnie uspokoić, a ściskał moją dłoń jakbym miała za chwilę rozpłynąć się.
- Louis słońce..- powiedziałam słodko.- KREW MI NIE DOPŁYWA W TEJ DŁONI!- warknęłam.
- No przepraszam.- objął mnie ramieniem.
- Nie denerwuj się już błagam.
- Spoko.- zaśmiał się.
- Pani Moon?
- Już idę.- posłałam uśmiech Lou i poszłam z lekarzem.
- I jak?- spytałam lekko zdenerwowana.
- Wszystko okey. Tamte badania były pomylone. Spokojnie może pani zajść w ciąże i urodzić zdrowe dziecko.
- Ale bez żadnych tabletek i w ogóle?
- Tak. Może pani urodzić dziecko tak jak przed wypadkiem.
- Boże na szczęście. Czyli można już działać?
- Tak. Jeżeli zaszłaby pani w ową ciąże musiałabyś mieć wykonaną cesarkę, ale to tylko ten warunek. Jeśli chce pa...
- Sky, a nie pani.- drażniło mnie jak to powtarzał.
- Maks.- podał dłoń, a ja się zaśmiałam.
- Dokończ teraz.
- Planujesz ciąże?
- Tak.- odpowiedziałam twardo.
- Jak już będziesz to zadzwoń i będę twoim prowadzącym okey?
- Jasne. I dziękuję. Cześć.- powiedział i wyszłam z łzami cieknącymi po policzku. Kiedy Lou mnie zobaczył podszedł do mnie.
- Kochanie spokojnie, jest coś takiego jak in vitor.
- Louis pacanie. Mogę być w ciąży.- uśmiechnęłam się.
- Jak to?
- Badania ze szpitala były pomylone!- ucieszyłam się jak nie wiem. Tommo to samo. Podwiózł mnie do domu i gdzieś pojechał.
Opowiedziałam chłopakom wszytko po kolei. Byli szczęśliwi, że mogą być wujkami. Nie dziwię im się, jak Maks powiedział mi, że nie muszę brać leków żeby mieć dziecko szalałam z radości. Oczywiście w moim móżdżku.
Po jakiś 3 godzinach oczekiwania na Louis'a przyszedł do mnie Harry z jakimś pudłem.
- Ubierz to i za godzinę na dole.- uśmiechnął się do mnie.
- Po co?
- Nie pytaj się tylko rób co masz robić i idziemy.- uśmiechnął się do mnie, a ja robiłam co kazał.
Równo po godzinie byłam już gotowa.
- Wow!- powiedzieli chłopacy kiedy zeszłam.
- No to jedziemy młoda.- uśmiechnął się Liam. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zaufałam im.
- Idziesz młoda, ale nie spierdol tego.- popchnął mnie delikatnie. Byłam tak zdezorientowana, że nie wiem. Szłam po jakiś płatkach róż. Scena jak z filmu, ale to co czekało mnie na końcu alejki mile mnie zaskoczyło. Piękny widok zwalił mnie z nóg. Obok tego wszystkiego stał Louis w garniturze.
- Kochanie to jest piękne.- powiedziałam i pocałowałam go czule.
- Ty jesteś piękna.- uśmiechnął się do mnie i przytulił. Usiedliśmy na jedno z "łóżek" i zajadaliśmy się truskawkami w czekoladzie. Było cudownie. A ciche cykanie świerszczy dodawała urok. Nagle poleciała cicha muzyka. Tommo wstał i podał mi dłoń.
- Zatańczysz?
- Jasne.- zaśmiałam się cicho i zaczęliśmy tańczyć. Nie wiedziała, że jest on taki romantyczny. Kiedy piosenka się skończyła ukląkł na kolano i wyjął coś z kieszeni.
- Sky przeszliśmy już razem wiele. Kocham cię jak nikt inny. Mam pytanie. Zostaniesz panią Tomlinson?- po mojej twarzy łzy leciały ciurkiem.
- Tak, Lou.- założył mi pierścionek na palec i mocno przytulił.- Boże, ale jest piękny. Ale po co tyle kasy w to pchałeś? Wystarczył by mi kapsel od Tymbarka.
- Ale ty jesteś romantyczna.- zaśmiał się.
- Ważne, że ty jesteś.- pocałowałam go.- Lou jest sprawa.
- Pierścionek ci się nie podoba?
- Nie! Jest śliczny. Chodzi o to, że na razie nie chcę się spieszyć z dzieckiem.
- To jest nasza decyzja i do niczego cię nie zmuszam.- uśmiechnął się szczerze, a mi kamień spadł z serca.- Ten dzień jest boski!
- Może być jeszcze lepszy.- powiedziałam przygryzając płatek jego ucha..
od autorki: a wy zboczuszki moje ;) za kilka dni będziecie mieć opisane ich "zabawy"
- Nie.- powiedziałam stanowczo.
- No proszę.
- Nie.
- Błagam.
- Nie.
- Proszę.
- Nie.
- Ale dlaczego?
- Bo nie. Koniec tematu.- powiedziałam i ruszyłam do łazienki. Louis objął mnie od tyłu.- Powiedziałam coś.
- No okey.- i 10 minut tłumaczenia, że dam sobie radę sama pod prysznicem poskutkowało. Jej. Zaśmiałam się cicho i wzięłam szybki prysznic. Musiałam wydepilować okolice bikini przed wyjściem do lekarza. Jestem bardzo ciekawa. Szybko owinęłam swoje ciało w ręcznik. Rozczesałam włosy i delikatnie się umalowałam. Założyłam to. Spryskałam się ulubionym zapachem i poszłam z Lou.
- Nie denerwuj się słońce. Będzie okey. Kocham cię kotku.- mówił to aby mnie uspokoić, a ściskał moją dłoń jakbym miała za chwilę rozpłynąć się.
- Louis słońce..- powiedziałam słodko.- KREW MI NIE DOPŁYWA W TEJ DŁONI!- warknęłam.
- No przepraszam.- objął mnie ramieniem.
- Nie denerwuj się już błagam.
- Spoko.- zaśmiał się.
- Pani Moon?
- Już idę.- posłałam uśmiech Lou i poszłam z lekarzem.
- I jak?- spytałam lekko zdenerwowana.
- Wszystko okey. Tamte badania były pomylone. Spokojnie może pani zajść w ciąże i urodzić zdrowe dziecko.
- Ale bez żadnych tabletek i w ogóle?
- Tak. Może pani urodzić dziecko tak jak przed wypadkiem.
- Boże na szczęście. Czyli można już działać?
- Tak. Jeżeli zaszłaby pani w ową ciąże musiałabyś mieć wykonaną cesarkę, ale to tylko ten warunek. Jeśli chce pa...
- Sky, a nie pani.- drażniło mnie jak to powtarzał.
- Maks.- podał dłoń, a ja się zaśmiałam.
- Dokończ teraz.
- Planujesz ciąże?
- Tak.- odpowiedziałam twardo.
- Jak już będziesz to zadzwoń i będę twoim prowadzącym okey?
- Jasne. I dziękuję. Cześć.- powiedział i wyszłam z łzami cieknącymi po policzku. Kiedy Lou mnie zobaczył podszedł do mnie.
- Kochanie spokojnie, jest coś takiego jak in vitor.
- Louis pacanie. Mogę być w ciąży.- uśmiechnęłam się.
- Jak to?
- Badania ze szpitala były pomylone!- ucieszyłam się jak nie wiem. Tommo to samo. Podwiózł mnie do domu i gdzieś pojechał.
Opowiedziałam chłopakom wszytko po kolei. Byli szczęśliwi, że mogą być wujkami. Nie dziwię im się, jak Maks powiedział mi, że nie muszę brać leków żeby mieć dziecko szalałam z radości. Oczywiście w moim móżdżku.
Po jakiś 3 godzinach oczekiwania na Louis'a przyszedł do mnie Harry z jakimś pudłem.
- Ubierz to i za godzinę na dole.- uśmiechnął się do mnie.
- Po co?
- Nie pytaj się tylko rób co masz robić i idziemy.- uśmiechnął się do mnie, a ja robiłam co kazał.
Równo po godzinie byłam już gotowa.
- Wow!- powiedzieli chłopacy kiedy zeszłam.
- No to jedziemy młoda.- uśmiechnął się Liam. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zaufałam im.
- Idziesz młoda, ale nie spierdol tego.- popchnął mnie delikatnie. Byłam tak zdezorientowana, że nie wiem. Szłam po jakiś płatkach róż. Scena jak z filmu, ale to co czekało mnie na końcu alejki mile mnie zaskoczyło. Piękny widok zwalił mnie z nóg. Obok tego wszystkiego stał Louis w garniturze.
- Kochanie to jest piękne.- powiedziałam i pocałowałam go czule.
- Ty jesteś piękna.- uśmiechnął się do mnie i przytulił. Usiedliśmy na jedno z "łóżek" i zajadaliśmy się truskawkami w czekoladzie. Było cudownie. A ciche cykanie świerszczy dodawała urok. Nagle poleciała cicha muzyka. Tommo wstał i podał mi dłoń.
- Zatańczysz?
- Jasne.- zaśmiałam się cicho i zaczęliśmy tańczyć. Nie wiedziała, że jest on taki romantyczny. Kiedy piosenka się skończyła ukląkł na kolano i wyjął coś z kieszeni.
- Sky przeszliśmy już razem wiele. Kocham cię jak nikt inny. Mam pytanie. Zostaniesz panią Tomlinson?- po mojej twarzy łzy leciały ciurkiem.
- Tak, Lou.- założył mi pierścionek na palec i mocno przytulił.- Boże, ale jest piękny. Ale po co tyle kasy w to pchałeś? Wystarczył by mi kapsel od Tymbarka.
- Ale ty jesteś romantyczna.- zaśmiał się.
- Ważne, że ty jesteś.- pocałowałam go.- Lou jest sprawa.
- Pierścionek ci się nie podoba?
- Nie! Jest śliczny. Chodzi o to, że na razie nie chcę się spieszyć z dzieckiem.
- To jest nasza decyzja i do niczego cię nie zmuszam.- uśmiechnął się szczerze, a mi kamień spadł z serca.- Ten dzień jest boski!
- Może być jeszcze lepszy.- powiedziałam przygryzając płatek jego ucha..
od autorki: a wy zboczuszki moje ;) za kilka dni będziecie mieć opisane ich "zabawy"
Subskrybuj:
Posty (Atom)