- Kochanie.. Ja wiem, że jesteś na mnie zła i boisz mi się zaufać, ale cię kocham. Proszę cię wróć do nas. Ja nie umiem bez ciebie żyć.- teraz miałam pewność, że to Louis. Był przy mnie cały czas. Nawet pamiętam co się stało. Lou siedział ze mną, a ja spałam. Przyszedł Tayler i zaczął kłócić się z Marchewą. Obwiniał go za moją próbę samobójczą i pobili się. Ja jak zawsze musiałam coś powiedzieć i dostałam. No kurwa! Ja chcę już wstać! Ej moje głupie szare komórki (jak tam jeszcze jesteście) P-O-B-U-D-K-A!
oczami: Louis'a
Cały czas siedzę z nią i trzymam jej wątłą rękę. Ile bym dał żeby cofnąć czas do momentu kiedy się spotkaliśmy. Mogłaby znów mnie nawalać i wrzeszczeć. Nie sądziłem, że nasze sprawy się tak potoczą. Że będę miał dziecko, którego nie będę chciał. Plus to, że zraniłem ją tyle razy. Nienawidzę się za to. Wykończony usnąłem. Po jakimś czasie poczułem, że ktoś głaszcze moją dłoń. Otworzyłem oczy..
- Boże Sky.- uśmiechnąłem się z łzami w oczach.
- Hej Louis.- też chciała się wysilić na uśmiech, ale nie miały siły.
- Nic nie rób. Ja pójdę po lekarza.- poklepałem ją po dłoni i poszedłem po niego.
- Wszytko jest okey. Za jakieś trzy dni powinna pani wyjść ze szpitala.- uśmiechnął się lekarz.- Mogę z panem porozmawiać?
- Yhy.- spojrzałem na brunetkę i wyszedłem z nim.
- No więc wszystko jest z nią dobrze, ale musi mieć ją pan na oku przez tydzień.
- To zrozumiałe.
- Powinniśmy wysłać ją do psychiatryka na miesiąc lub dwa bo to była próba samobójcza. Ale uznaliśmy, że to było by zbyt przytłaczające dla niej.
- Rozumiem.
- Więc przez miesiąc, po dwie godziny będzie miała spotkanie z psychologiem.
- Jasne, coś jeszcze?
- Nie. Może pan już iść do ukochanej.- puścił mi oczko.
- Masz siedzieć tydzień w domu.- powiedziałem dziewczynie żeby uspokoić jej ciekawość. Postanowiłem nic jej o tym nie mówić bo by się tylko zdenerwowała.
- Louis idź do domu.
- Nie.
- Louis!
- Nie!
- Boże..
- Louis, a nie Boże.
- Przywalić ci?- spytała całkiem poważnie.- Chłopacy posiedzieli i pojechali, a ty nie możesz?
- Nie.
- Czemu?
- Bo chcę być obok ciebie.
- To słodkie, ale musisz w końcu odpocząć.
- Nie muszę.
- No to chodź.- przesunęła mi się kawałek żebym mógł położyć się obok niej. Leżeliśmy jak kiedyś.
- Sky?
- Tak?
- Czy my jesteśmy parą czy nie?
- Jesteśmy.- powiedziała i złączyła nasze dłonie dając mi buziaka. - Zaśpiewaj mi.
- Ale co?
- Look after you.
oczami: Sky
Uwielbiam jak on śpiewa. Ma tak słodki głos, a ta piosenka eksponuje go. Kiedy skończył śpiewać zapanowała cisza, którą przerwałam.
- Myślałeś kiedyś o nas tylko, że za kilka lat?- wyrzuciłam z siebie bawiąc się naszymi dłońmi.
- I to nie raz.
- A co konkretnie?
- Ja i ty po ślubie z dwójką dzieci. Chciałbyś założyć rodzinę.. ze mną?
- Tak.- odpowiedziałam szczerze. Między nami była cisza, która koiła. Światła zgaszone, a ja w jego silnych ramionach.
- Po co?
- Chcę się leczyć. Chcę urodzić dziecko, ale nie z probówki tylko sama z siebie.
- Jesteś pewna?
- Tak Louis.
- Nie ma sprawy.- dał mi soczystego buziaka w usta. Oparłam głowę o jego ramię i powoli zasypiałam. On powoli jeździł ręką po moich plecach. Przechodziły mnie miłe dreszcze. Z każdym pocałunkiem i dotykiem zakochuje się w nim od nowa. To dziwne, ale on nadal tak na mnie działa.
od autorki: mam nadzieje że się podoba? Komentujcie
Awwww *,*
OdpowiedzUsuńLou i Sky są tacy słodcy :*
Ciekawe, jak Sky zareaguje na psychologa i mam nadzieję, że to leczenie w czymś pomoże, i w końcu będzie mogła mieć dzieci :)
Czekam na kolejny :*
I jeszcze się pytasz, jasne że się podoba. Genialne. CZekam na next :DD
OdpowiedzUsuńAwww końcówka najlepsza;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;) xx
jej cudownie <3 Zgadzam się z komentarzami powyżej <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :* ^^
jak słodko :3 czekam nn
OdpowiedzUsuń