Wpadłam na nikogo innego jak na Elkę.
- Uważaj!- wrzasnęła.
- Uważaj!
- Ej!
- Ej!
- Nie przedżeźniaj mnie!
- Nie przedżeźniaj mnie!
- Jestem głupia i brzydka.
- Masz racje.- puściłam jej oczko. Cała reszta się śmiała oprócz Louis'a.
- Dajcie sobie spokój.- zawołał... Ojciec?! Ta wywłoka i Marchewek poszedł na górę.
- A ty przeszedłeś tu w celu?- zapytałam łapiąc się pod boki.
- Żeby spędzić czas ze swoimi dziećmi.- uśmiechnął się.
- Po pierwsze może o Harry jest twoim dzieckiem, ale nie ja. Zostawiłeś mnie więc nie masz prawa nazywać swoim dzieckiem.
- Ale...
- Ale to zjedli górale.
- Tylko...
- Jedynie dzięki tobie żyje.
- Zmieniłaś się.
- Ty mnie kurwa nawet nie znasz! Nie było cię jak uczyłam się mówić czy chodzić. Jak zaczęłam się uczyć bądź jeździć na rowerze! Ciebie nigdy przy mnie nie było!
- Chcę to naprawić.
- Co? Chcesz nagle nadrabiać 19 lat mojego życia?! Kiedy nawet nie zadzwoniłeś ani nic?! W dupie z takim ojcem.
- Zrozum, że chcę ci pomóc.
- W czym?!
- W twojej chorobie!- wydarł się na mnie, a wszyscy spojrzeli na mnie.
- Skąd wiesz?- zapytałam wściekła.- Skąd wiesz?!
- Mama mówiła.
- Nie byłam w szpitalu już 3 lata.
- Bo masz tak przy dużym stresie.
- To po co tu przychodzisz? Chciałeś się spotkać z Harry'm to idź stąd!
Poszłam zła do kuch... co ja gadam. Wściekła poszłam do kuchni. On posłuchał mojej prośby i wyszedł i ta wywłoka z nim. No i niech ich coś przejedzie nikt płakać nie będzie... Nie no.. Louis by ryczał jak jakiś debil.
- Wszystko okey?- zapytał Louis, a jego co przywiało?
- Tak.- rzuciłam oschle i wyminęłam go. Niestety on musiał złapać mnie za nadgarstek i zmusić do durnej (jak on sam) rozmowy.
- Nie widać.
- Super. A teraz puść bo chcę się umyć.- powiedziałam i spojrzałam na niego. Czułam, że w moich oczach kłębią się łzy. Popatrzył chwilę w nie i puścił. Odeszłam chodź chciało mi się płakać. Kiedy tylko weszłam do pokoju zjechałam po drzwiach i się rozpłakałam. Nie chętnie przeniosłam się na łóżko i zaczęłam płakać dalej. Mam nadzieję, że moja choroba się nie nawróci.
Nawet nie wiek kiedy zasnęłam.
- Boże Louis co ty do cholery robisz?
- Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz, ale spałaś.
- To mogłeś nie wchodzić.
- Płakałaś.
- Oczy mi się tylko spociły.- nie wiem czemu, ale wybuchliśmy śmiechem.
- O jakiej chorobie on mówił?- zapytał.
- No bo..
- Nie chcesz to nie mów.
- Muszę komuś w końcu powiedzieć. Jak miałam jakieś 10 lat odkryto, że mam zaburzenia żywienia. Wszyscy się od mnie odwrócili. Uważali mnie za zagrożenie i dziwaka. W wieku 14 lat zmieniłam się. Nie gadałam z nikim i zawsze pyskowałam. Jedynie mamie nigdy nie robiłam wyrzutów. Nie zauważyłam jedynie, że swoim zachowaniem gorzej odtrącałam ludzi. Byłam na siebie zła, ale inaczej nie umiałam. Zaczęłam się ciąć. Kilka razy byłam w szpitalu bo albo miałam próbę samobójczą, albo znów nie jadłam przez kilka dni. Zawsze w dużym stresie to powraca.- końcówkę nie wiem czy zrozumiał bo zaczęłam ryczeć. On mnie tylko mocno przytulił. Tego było mi trzeba.
od autorki: podoba się? zapraszam do zakładki 2 i do KOMENTOWANIA
zajebiste :>
OdpowiedzUsuńBOŻE jesteś genialna ! zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńFiu fiu cudownie.........
OdpowiedzUsuńNo jestem ciekawa podanej wydarzy w twoim blogu.♡♡♡
Co dalej*
Usuńzgadzam się i WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO
OdpowiedzUsuńKooocham tego bloga jest po prostu zajebisty
OdpowiedzUsuńMogl btc dluzszy
OdpowiedzUsuńDodasz dzis 10??
OdpowiedzUsuń