sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 33

Po tej całej akcji z Louisem zamieszkałam we Włoszech. Przydały mi się te lekcje. Za pewne ciekawi was jak ułożył mi się ten rok. No więc okazało się, że byłam w ciąży. Urodziłam ślicznego synka, który ma na imię James. Za tydzień lecimy na ślub Pezz i Zayna. Czy się cieszę? Z jednej strony tak, a z drugiej spotkam Lou. Po za tym  ich wesele to okrągła rocznica odkąd nie jestem z Marchewką.
Zmieniłam się. Jestem odpowiedzialna i całe moje życie zmieniło się dla małego. Teraz ma trzy miesiące. Jest podobny do Tomo. Może to jest bolesne.

tydzień później...
W tym momencie stoję na lotnisku i czekam na samolot. Maluch śpi więc to nawet lepiej. Szczerze mówiąc żadne z moich przyjaciół nie wie, że urodziłam. Ma to być dla nich niespodzianka. Nawet Harry. Jedyną poinformowaną osobą jest moja mama. To ona ma się zająć później małym kiedy będę próbowała się bawić.
Persone che volano a Londra , si prega di andare al gol numero 23.- i ten sam komunikat po angielsku. Zabrałam swoje rzeczy i nosidełko Jamesa.
Po pół godzinie byliśmy w samolocie. Napisałam Loczkowi, że lecimy i zgodnie z prośbą pilota wyłączyłam telefon.

oczami: Harry'ego
Cały czas zastanawiało mnie co to znaczy "lecimy". Czyżby kogoś poznała? Louis się załamie. On po tej akcji jedynie co to koncertował. Nie spotykał się z nikim. Rzadkie kiedy się śmiał. Oglądał jedynie ich wspólne zdjęcia i wspominał. Nie raz chciał od nas odejść, ale skutecznie wybijaliśmy mu ten pomysł z głowy.
Kiedy wylądował samolot od razu poszedłem po jej torby. Zaskoczyło mnie, że było ich tyle.
- Loczek!- zawołała dziewczyna. Odwróciłem się i doznałem szoku. Miała brązowe włosy i nosidełko (?!).
- Stęskniłem się.- przytuliłem ją.
- Ja też.
- A to kto?- pokazała mi dziecko.- Podobne do Lou...
- Wiem.- ucięła.
- Ile ma?
- Trzy miesiące.
- Czyli to było chwilę przed planowanym weselem?- zapytałem delikatnie.
- Tak.

oczami: Sky
Jak ja się za nim stęskniłam. Poszliśmy do jego auta i zawiózł mnie do domu Pezz. Obiecałam jej, że zamieszka z nią przez ten czas.
- A jak tam u was?- zagadnęłam do Hazzy.
- No nagraliśmy film i nową płytę. Koncertujemy i jakoś leci. A u ciebie?
- Zamieszkałam we Włoszech. Zaczęłam pracę i urodziłam Jamesa.
- Zmieniłaś się. I nie tylko z wyglądu.- stwierdził.
- Trzeba było.
- A nie szukasz miłości?
- Miałam jedną, która zraniła mnie nie raz.
- Kochasz go jeszcze?- ciągnął dalej.
Tutaj się zawahałam.
- Nie wiem.

- Pezz się ucieszy. Ma przygotowane wszystko żeby ci pokazać.- uśmiechnął się pod jej drzwiami.
- Dzięki za pomoc.- dałam mu buziaka i pożegnałam się.- Do jutra.- jejku. Jutro moja najlepsza przyjaciółka wyjdzie za mąż. Jak to szybko leci.
Nosidełko położyłam tak aby blondynka nie zauważyła Jamesa i zadzwoniłam do drzwi.
- Boże! Sky kochanie!- przytuliła mnie mocno.- Jak ja się stęskniłam.
- Ja też.- i w tym momencie James zaczął płakać.
- Yyy co to?
- Mój synek.- uśmiechnęłam się i pokazałam jej malucha.
- Jaki podobny do...- nie dokończyła.
- Wiem do Louisa.- weszłyśmy do środka i zrobiłam jeść dla dziecka. Perrie opowiadała mi o wszystkim. Jej suknia jest naprawdę świetna.

oczami: Louisa
Mija rok odkąd wszystko spieprzyłem. Miał bym teraz dziecko, żonę i wspaniały dom. A teraz nie mam nic. W końcu zacząłem sprzątać pokój. Kiedy odsunąłem szafę coś zabłyszczało na podłodze. Schyliłem się delikatnie i wiecie co to było? Pierścionek, który rzuciła kiedy nakryła mnie na zdradzie. Pamiętam to doskonale...

- To nie tak jak myślisz..
- Znów to zrobiłeś.. Jak mogłeś?! Obiecałeś mi to! Mówiłeś, że nie będzie żadnych dziwek!
- Sky ja przepraszam.

- Co mi po tym?! Kolejny raz się na tobie zawiodłam..
- Ty był pomysł Hazzy.
- Nienawidzę cię.- podszedłem do niej.- Zostaw mnie! Nie chcę cię znać rozumiesz? Miarka się przebrała. To koniec.- zdjęła pierścionek i rzuciła go gdzieś w kąt.- Ślubu nie będzie.
- Sky proszę cię.

- To koniec Louis!- krzyknęła.- To koniec..- powiedziała cicho i wyszła.
- Sky zaczekaj.- mówiłem.
- Ślubu nie będzie.- powiedziała przez łzy.- A ty Styles jesteś zadowolony? Mój pieprzony brat wbił mi nóż w plecy. Cieszysz się, że wszystko zniszczyłeś?!- uderzyła go.- A wy?- zwróciła się do chłopaków.- Mogliście mu to z głowy wybić.- i wyszła z domu.

Zacisnąłem go mocno w dłoni. Czemu ja go wtedy posłuchałem? Teraz byliśmy szczęśliwi. Kto wiem może nawet w trójkę.
- Tęsknisz za nią?- usłyszałem głos Liam'a.
- Nawet nie wiesz jak.
- Porozmawiaj z nią jutro.
- A skąd wiesz, że będzie?
- Uwierz mi. I daj jej go.- wskazał na pierścionek.
- Myślisz, że to coś da?
- Na pewno.- poklepał mnie po plecach i wyszedł.

oczami: Perrie
Jezu jak ona się zmieniła. Wszystko poświęca dla maluszka. James jest taki podobny do Lou. Chciałabym żeby wszystko im się ułożyło.
- Kochasz go?- wtrąciłam kiedy usypiała małego.
- Kogo?
- Louisa.
- Nie wiem. Zranił mnie, ale jakaś cząstka mnie chce z nim być.
- Pogadajcie jutro. Pokaż mu waszego syna. Nawet nie wiesz jakby chciał być teraz z tobą. Ile razy gadał, jak cię nie było, że teraz moglibyście być rodziną. Szczęśliwą rodziną. Nie rozmawia z Hazzą. On cię kocha nadal.- spojrzała na mnie i się popłakała. Przytuliłam ją.
- Czemu to ty i Zayn jesteście szczęśliwi, a ja nie?
- U nas też są wzloty i upadki. On jest sławny i ja. Z resztą ty też jesteś. Media się tobą interesują nadal, a teraz nie wiedzą, że ty to Skalyer Moon bo się zmieniłaś.
- Kocham Louisa i tęsknie za nim.
- Pogadajcie jutro. Proszę.

oczami: Sky
Ona ma racje. Muszę z nim pogadać. Wyjaśnię mu wszystko. Może będzie się cieszyć z synka? Kiedy mały usnął poszłam się wykąpać i spać.

od autorki: po dłuuugiej nieobecności wracam!
zapraszam was na mojego bloga!
w tamtym nie pamiętam maila xd
no więc zapraszam was do komentowania i
obserwacji tamtego bloga.
Dziękuję, że jesteście!
kto czyta komentuje!!

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 32

jeżeli pod rozdziałem nie będzie chociaż 5 kom kończę z pisaniem
________________________________________________________________

Obudziłam się dopiero po 11. Od razu poszłam do łazienki i się przeraziłam. Oczy podpuchnięte od płaczu, makijaż rozmazany. Jednym słowem KATASTORFA. Nawet się nie przebrałam. Jedynie co zrobiłam to zdjęłam szpilki.  W sumie nie ma co się dziwić skoro zostałam tak potraktowana. Na samą myśli o wczorajszym dniu, a w raczej wieczorze boli mnie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Już nie stała tam czerwono włosa, twarda dziewczyna bojąca się płakać, stała tam krucha, zrozpaczona szatynka.

W kuchni na stole stały naleśniki z nutellą i liścik "Hej kochana pojechałam do studia i do chłopaków po twoje rzeczy będę po 20 i mam nadzieje, że sobie poradzisz. Wybacz, że nie mogę z tobą posiedzieć. Uwierz nie chciałam cię zostawiać bo wiem, że mnie potrzebujesz. Perrie".

Minęły cztery godziny, a ja jedynie patrzyłam tępo w telewizor. Przypomniało mi się jak pierwszy raz zobaczyłam chłopaków, każda kłótnia z nimi. Mimo, że darliśmy koty na początku pomagali mi. To właśnie dzięki nim zmieniłam się z wrednej i aroganckiej nastolatki na miłą i czułą osobę. Aż za czułą.

Około 17 zadzwonił ktoś do drzwi. Spojrzałam przez wizjer. Kiedy okazało się, że to Niall bez zastanowienia otworzyłam.
- Czego chcesz?- chciałam zabrzmieć szorstko, ale głos mi się załamał.
- Przywiozłem twoje rzeczy i coś jeszcze.- pokazał zza pleców białego misa w garniturku widocznie pociętego. Mimo wszystkiego poleciała mi łza.
- Nie płacz.- rzucił wszystko i mnie przytulił. Po 5 minutach uspokoiłam się.
- Chcesz coś do picia?
- Kawę jak można prosić.
- Jasne.- pokierowałam się do kuchni i zaczęłam przyrządzać napój.
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? O tej godzinie powinnam być mężatką, a jestem wdową.
- Przecież Louis nie umarł.- zdziwił się Niall.
- Dla mnie nie żyje.- powiedziałam twardo.
- Naprawdę przepraszam, że go nie powstrzymaliśmy.
- Spokojnie to nie wasza wina. On mi przysięgał, że nie będzie takich niespodzianek. A on co? Przespał się ze zwykłą dziwką. Zrozum, że za dużo mnie zranił! Obiecywał, że będziemy szczęśliwą rodziną z dwójką dzieci. I co?! I nic! Nie ma nas, nie ma miłości i nie ma mojego szczęścia.  Nie będzie tak jak miało być. Oddaj mu to, i to.- podałam mu klucze do ich domu i album ze zdjęciami gdzie prawie połowa to ja i Lou.- Wybacz, ale będzie lepiej jak już pójdziesz.- spuściłam głowę i tak jak na rozkaz wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i zsunęłam się po nich rycząc. Przez głowę przemknęło mi wiele. Podjęłam decyzję.

oczami: Perrie
Jest już 19 więc muszę się sprężyć. Mam dla niej wielki kubeł lodów i jej ulubioną kawę. Współczuję jej. Nie chcę żeby sobie coś zrobiła, ale nie sądzę żeby była jeszcze tak głupia.

- Przyszłam po jej rzeczy.- powiedziałam do Liam'a.
- Nie ma.
- Jak to nie ma?!
- Niall jej zawiózł.
- Czekaj.. jak?!
- Normalnie?- zakpił Harry.
- Ty to się zamknij bo to przez ciebie.
- Co?! To ja się z nią bzykałem czy on?
- Ale to ty powinieneś mu wybić to z głowy...
- On jeszcze go namawiał.- powiedział Zayn, a ja myślałam, że ich zabiję.
- A gdzie tamten?
- Pojechał do niej.
- Co?! Skąd wiecie, że ona jest u mnie?- zapytałam.
- Przyjaźni się tylko z tobą i z Dan, ale ona pojechała do Włoch więc byłaś tylko ty.
- Idź.- machnęłam ręką.- Muszę tam jechać. Bo ona..
- Nie ma jej.- powiedział Louis.
- Jak to jej nie ma?- zdziwiłam się i spojrzałam na niego. Nieogolony, na kacu z zarwaną nocką.
- Wybacz Pezz, ale się zastanowiłam. Wyjeżdżam. Za dużo nacierpiałam w Londynie. Nie szukajcie mnie, dziękuję za wszystko. Odezwę się później. Całuje Sky..

czwartek, 22 sierpnia 2013

MAŁE INFO

Słuchajcie może to zabrzmi głupio i w ogóle, ale ostatnio czuję, że tracę czytelniczki. Niech każda, która czyta skomentuje ten post. Zapraszam na bloga <klik> (nie jest on o One Direction, ale chcę zająć się teraz takimi). Może później pojawi się kolejny blog o chłopakach, ale to po przerwie. Mimo tego dokończę te 3 blogi więc nie martwcie się. Do napisania.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 31

- Jesteś straszna.- powiedziałam do Dan.
- Oj nie przesadzaj. Dzięki mnie nie musisz przechodzić męczarni w kwiaciarni. Nawet zarymowałam.- uśmiechnęła się.

Kiedy wróciłyśmy do domu byłyśmy wykończone. Zjadłyśmy z chłopakami kolacje i od razu poszła spać.
- Kochanie denerwujesz się?- zapytał mnie Lou.
- Trochę.
- Jak bardzo?
- Bardzo, bardzo.- usiadłam od razu.- Boję się.
- Czego?- również usiadł i patrzył na mnie z troską.
- Że coś poplącze, a najbardziej tego, że Hazza ma zamówić jaką prostytutkę i tego, że jeszcze ona by się dotykała i ty ją...
- Nie będzie takiego wydarzenia.- pocieszył mnie.
- Ale gdyby było nie wybaczyłabym ci tego. Kolejny raz byś mnie zranił.- po moim policzku spłynęła łza.
- Spokojnie Sky. Już czegoś takiego nie zrobię.
- Obiecujesz?- wyciągnęłam do niego mały palec.
- Obiecuję.- złapał go swoim.- Teraz chodź spać słońce.
- Mam inne plany.- zaśmiałam się i wiadomo co było dalej.

tydzień później (piątek)

oczami: Louis'a
- Idź słońce, baw się dobrze, dużo nie pij i nie szalej zbyt mocno.- złapałem ją w talii i mocno pocałowałem.
- Pa kochanie. A ty Hazza.- pokazała na niego palcem.- Jaka kolwiek dziwka dotknie jego.- pokazała na mnie.- To ty spłoniesz. Obiecuję ci to.- i wyszła.
- Harry nie szykujesz niczego, prawda?- zapytałem.
- No wiesz...- ktoś zadzwonił do drzwi. Przecież Sky dopiero co odjechała.
- Gdzie jest kawaler?- zapytała jakaś ponętna blondynka. Duże piersi, wąska w talii i długo włosa.
- To ja ją idę przetestować.- powiedział Hazz na co dziewczyna się zaśmiała.- Pokaże ci moje klocki.

Hej, hej kup se klej!! Nawaliłem się w cztery dupy. A Styles od godziny nie schodzi z tą blondynką.
- Dobra mała.- klepnął ją w tyłek.- Pokaż co umiesz.- dziewczyna jak na rozkaz zaczęła tańczyć i ocierać się o mnie. Później przeszła na środek. Nasz Horan nie mógł się na niczym skupić, Zayn'a nie ruszało to, Liam patrzył jak w obrazek, a Styles szepcze mi na ucho.
- Ona jest zajebista. Dziewczyna wie co robi wypróbuj ją.
- Nie mogę.
- Czemu?
- Obiecałem Sky.
- Zrozum. Do końca życia będziesz się zajmował tylko nią, a nie możesz ostatni raz się zabawić z kimś innym.
- Masz racje.- pociągnąłem ją za rękę do pokoju.

oczami: Skayler
- Ej dziewczyny nie macie może podpaski albo tampona?
- Nie, a miałam o to samo zapytać.- szepnęła Pezz i spojrzałyśmy na Dan.
- Nie.- pokręciła głową.
- To może pojedziemy do mnie i wezmę, co?- spytałam.
- Jasne chodźmy.

Po dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu.
- Poczekajcie zaraz będę.- zamknęłam drzwi od taksówki i poszłam do domu.
- Sky?!- zawołali Liam, Niall, Zayn i Harry.
- Tak?
- Co ty tu robisz?
- Muszę wziąć jedną rzecz i...- spojrzałam na salon. Jakieś damskie patałaszki leżały na podłodze. I uświadomiłam jedno..- Gdzie Louis?
- Nie wiem.- powiedział Styles. Z góry było słychać jakieś śmiechy i dziwne odgłosy. Spojrzałam na nich pełna obawy i poszłam do nas do pokoju.
- Zaczekaj!- zawołali. Ja nie słuchałam tylko szłam do celu. Z każdym moim krokiem odgłosy były głośniejsze.
- Oh Lou...- jakaś dziewczyna zajęczała. Otworzyłam drzwi, ale to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze sny. On się ruchał z jakąś laską! Od razu zeszli z siebie i mój były narzeczony zaczął się ubierać.
- To nie tak jak myślisz..
- Znów to zrobiłeś.. Jak mogłeś?! Obiecałeś mi to! Mówiłeś, że nie będzie żadnych dziwek!
- Sky ja przepraszam.
- Co mi po tym?! Kolejny raz się na tobie zawiodłam..
- Ty był pomysł Hazzy.
- Nienawidzę cię.- podszedł do mnie.- Zostaw mnie! Nie chcę cię znać rozumiesz? Miarka się przebrała. To koniec.- zdjęłam pierścionek i rzuciłam go gdzieś w kąt.- Ślubu nie będzie.
- Sky proszę cię.
- To koniec Louis!- krzyknęłam.- To koniec..- powiedziała cicho i wyszłam. Zeszłam na dół do łazienki po to co miałam i w salonie stało całe 1D.
- Sky zaczekaj.- mówił Zebra.
- Ślubu nie będzie.- powiedziałam przez łzy.- A ty Styles jesteś zadowolony? Mój pieprzony brat wbił mi nóż w plecy. Cieszysz się, że wszystko zniszczyłeś?!- uderzyłam go.- A wy?- zwróciłam się do chłopaków.- Mogliście mu to z głowy wybić.- rzuciłam i poszłam do taksówki.
- Co się stało?- spytała Dan.

Opowiedziałam im co i jak.
- Chodź prześpisz się u mnie i jutro pojadę po twoje rzeczy.- przytuliła mnie Pezz.
- Dobrze tylko nie mów im, że jestem u ciebie.
- Jasne.
W domu Edwards nie mogłam zasnąć. Łzy lały się hektolitrami. Dopiero koło 4 zasnęłam.

od autorki: no więc znów wszystko się spieprzyło!
lubię im mieszać a gdyby normalnie odbył się
ślub nie miałabym później weny na kolejne,
a tak to mam mnóstwo pomysłów.

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 30

- A co proponujesz?- zaczął się droczyć.
- No.- całus w szyję.- Zastanów.- w obojczyk.- Się.- w policzek.- Trochę.- a teraz namiętny w usta.
- Pasuje mi, ale mam pytanie.- cicho stęknęłam.
- Zamieniam się w słuch.
- Chcesz mieć dziecko?
- Tak.
- Ze mną?
- Tak.
- Teraz?
- Nie chcę się spieszyć.
- Nie ma sprawy słońce.- powiedział i wbił się w moje usta. Całował namiętnie i łapczywie. Tak jakby bał się, że za moment mnie zabraknie. Usiadłam okrakiem na jego kolanach. Jedną rękę miał w moich włosach, a drugą szukał zapięcia od mojej sukienki. Ja nie pozostawałam mu dłużna i pozbyłam się jego marynarki i koszuli. Po chwili byliśmy w samej bieliźnie. Znalazłam się pod nim. W jego oczach widziałam pożądanie i radość. Całował moją szyję, dekolt. Pozbył się reszty garderoby i zajął się moim piersiami. Przygryzał je, masował, ssał na co ja tylko pojękiwałam. Całusami zjechał do niżej pieszcząc podbrzusze i wewnętrzną stronę ud.
- Lou..Louis..te..raz ja.- nawet nie mogła wydusić z siebie normalnych słów. Teraz to ja dominowałam. Jeździłam językiem po jego torsie aż do bokserek. Zerwałam je z niego i moim oczom ukazał się duży kolega Lou. Miałam taką ochotę aby poczuć go w sobie. Złapałam go w dłoń i jeździłam do góry i do dołu. On wydobywał z siebie ciche pomruki. Znów zamienił role. Założył gumkę i wszedł we mnie na co zareagowałam głośnym jęknięciem. Poruszał się tak jak za pierwszy razem. Choć z czasem przyśpieszał. Robił to tak dobrze.

- Mogłabym tak cały czas.
- Ale co?- spytał splatając nasze dłonie.
- Kochać się z tobą i tak leżeć.
- Już niedługo.
- A kiedy chciałbyś ślub?- spytałam mimo, że niedługo musimy się naradzać.
- Za pół roku? Albo wcześniej.
- Pojedźmy jutro do mojej mamy, a później do twoich rodziców.
- Jasne kochanie.- dał mi buziaka w policzek i jeździł dłonią po moich plecach.

oczami: Louis'a

Jestem z siebie dumny. W końcu się odważyłem uświadomić jej jaka ważna jest dla mnie. Czy jestem szczęśliwy? No jasne! Będę miał żonę, dziecko, własny dom, zespół i moich przyjaciel. Jestem strasznie szczęśliwy. Pomyśleć, że kilka razy mogłem ją stracić. Czy umiał bym się pozbierać po tym? Nie, prawdopodobnie musiał bym się zabić. Inaczej nie mógłbym żyć bez Sky, bez jej uśmiechu, dotyku czy pocałunku. Za każdym razem byłem świadom tego, ale nadal popełniałem jakiś błąd. Mam nadzieje, że teraz go nie popełnię.

- I jak?- zapytał Harry kiedy tylko weszliśmy do domu.
- Siak.- wypaliła Moon.
- Czyli się nie zgodziła?! Czy ty jesteś głupia?! Chłopak przechodził bez ciebie załamanie, a ty go odrzucasz?! Masz uczucia?!- zaczął lamentować Loczek, co zostało uwiecznione przez Zayn'a na nagraniu. Podszedłem do Hazzy i dałem mu z liścia.
- Nie krzycz na panią Tomlinson.
- No na całe szczęście dekle.- każdy nam pogratulował i przytulił na szczęście.

3 miesiące później...

Już nie długo nasz ślub. Został tydzień do tego wydarzenia. Nie tylko my się denerwujemy bo i media. Każdy jest podjarany, ale my szczególnie.
- Ej Lou w piątek zabieramy cię do klubu.- oznajmił Liam.
- Po co?
- Wieczór kawalerski!- krzyknęli.
- Okey, ale bez panienek.- zwróciłem się do Stylesa.
- Spoko.- przytaknął.

oczami: Sky

- My spadamy. Pa!- pocałowałam Louis'a i wyszłam z Dan. Musiałyśmy odebrać moją suknie, kupić buty i biżuterię, ułożyć bukiet dla druhny i dla mnie, kupić Louis'owi muszkę, zamówić kwiaty do sypania i potwierdzić listę gości..
- Denerwujesz się?- zapytała Mulatka.
- Trochę. Wiesz jaki jest Louis, mam nadzieję, że niczego nie wywinie.
- Boisz się o wieczór kawalerski?
- Tak. Nie chcę żeby mieli tam jakieś dziwki.- wzruszyłam ramionami.
- Spokojnie. Liam ma się postarać żeby Harry niczego głupiego nie zrobił.
- On zawsze robi coś głupiego.- zauważyłam momentalnie.
- No wiesz o co mi chodzi.- uśmiechnęła się.

- Boże ile można składać kwiaty!- oburzyła się Danielle.- To nie pani będzie je trzymać tylko Sky. Ten jej się podoba, a pani nie. Mówi się trudno. Ma być taki jak chcę pani Moon i koniec tematu!- popatrzyłam na nią zszokowana, a florystka ze strachem w oczach.
- Ja..jasne.

od autorki: przepraszam za tak długą przerwę. Nie
długo ukarze się długi rozdział, a nie chciałam teraz
zdradzać akcji.
KOMENTUJCIE

piątek, 28 czerwca 2013

ZAWIESZAM

Wszystkie blogi z wyjątkiem, którego piszę z Directionerką zostają zawieszone. Powód? Mam mały kryzys z byciem fanką 1D. Mam nadzieję, że mi przejdzie, a jeżeli nie to przepraszam. Niedługo odezwę się do was. 


Przepraszam jeszcze 2236341562345678 razy

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 29

Po kilku dniach mogłam wyjść ze szpitala. Chłopacy mocno o mnie dbają. Dziś nawet zdeklarowali zawieść mnie do ginekologa. Muszę się dowiedzieć czy mogę znów zajść w ciążę. Wiem, że lekarz mówił mi iż nie dam rady, ale ja chcę usłyszeć to od specjalisty.

- Nie.- powiedziałam stanowczo.
- No proszę.
- Nie.
- Błagam.
- Nie.
- Proszę.
- Nie.
- Ale dlaczego?
- Bo nie. Koniec tematu.- powiedziałam i ruszyłam do łazienki. Louis objął mnie od tyłu.- Powiedziałam coś.
- No okey.- i 10 minut tłumaczenia, że dam sobie radę sama pod prysznicem poskutkowało. Jej. Zaśmiałam się cicho i wzięłam szybki prysznic. Musiałam wydepilować okolice bikini przed wyjściem do lekarza. Jestem bardzo ciekawa. Szybko owinęłam swoje ciało w ręcznik. Rozczesałam włosy i delikatnie się umalowałam. Założyłam to. Spryskałam się ulubionym zapachem i poszłam z Lou.

- Nie denerwuj się słońce. Będzie okey. Kocham cię kotku.- mówił to aby mnie uspokoić, a ściskał moją dłoń jakbym miała za chwilę rozpłynąć się.
- Louis słońce..- powiedziałam słodko.- KREW MI NIE DOPŁYWA W TEJ DŁONI!- warknęłam.
- No przepraszam.- objął mnie ramieniem.
- Nie denerwuj się już błagam.
- Spoko.- zaśmiał się.
- Pani Moon?
- Już idę.- posłałam uśmiech Lou i poszłam z lekarzem.

- I jak?- spytałam lekko zdenerwowana.
- Wszystko okey. Tamte badania były pomylone. Spokojnie może pani zajść w ciąże i urodzić zdrowe dziecko.
- Ale bez żadnych tabletek i w ogóle?
- Tak. Może pani urodzić dziecko tak jak przed wypadkiem.
- Boże na szczęście. Czyli można już działać?
- Tak. Jeżeli zaszłaby pani w ową ciąże musiałabyś mieć wykonaną cesarkę, ale to tylko ten warunek. Jeśli chce pa...
- Sky, a nie pani.- drażniło mnie jak to powtarzał.
- Maks.- podał dłoń, a ja się zaśmiałam.
- Dokończ teraz.
- Planujesz ciąże?
- Tak.- odpowiedziałam twardo.
- Jak już będziesz to zadzwoń i będę twoim prowadzącym okey?
- Jasne. I dziękuję. Cześć.- powiedział i wyszłam z łzami cieknącymi po policzku. Kiedy Lou mnie zobaczył podszedł do mnie.
- Kochanie spokojnie, jest coś takiego jak in vitor.
- Louis pacanie. Mogę być w ciąży.- uśmiechnęłam się.
- Jak to?
- Badania ze szpitala były pomylone!- ucieszyłam się jak nie wiem. Tommo to samo. Podwiózł mnie do domu i gdzieś pojechał.
Opowiedziałam chłopakom wszytko po kolei. Byli szczęśliwi, że mogą być wujkami. Nie dziwię im się, jak Maks powiedział mi, że nie muszę brać leków żeby mieć dziecko szalałam z radości. Oczywiście w moim móżdżku.

Po jakiś 3 godzinach oczekiwania na Louis'a przyszedł do mnie Harry z jakimś pudłem.
- Ubierz to i za godzinę na dole.- uśmiechnął się do mnie.
- Po co?
- Nie pytaj się tylko rób co masz robić i idziemy.- uśmiechnął się do mnie, a ja robiłam co kazał.
Równo po godzinie byłam już gotowa. 
- Wow!- powiedzieli chłopacy kiedy zeszłam.
- No to jedziemy młoda.- uśmiechnął się Liam. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zaufałam im.

- Idziesz młoda, ale nie spierdol tego.- popchnął mnie delikatnie. Byłam tak zdezorientowana, że nie wiem. Szłam po jakiś płatkach róż. Scena jak z filmu, ale to co czekało mnie na końcu alejki mile mnie zaskoczyło. Piękny widok zwalił mnie z nóg. Obok tego wszystkiego stał Louis w garniturze.
- Kochanie to jest piękne.- powiedziałam i pocałowałam go czule.
- Ty jesteś piękna.- uśmiechnął się do mnie i przytulił. Usiedliśmy na jedno z "łóżek" i zajadaliśmy się truskawkami w czekoladzie. Było cudownie. A ciche cykanie świerszczy dodawała urok. Nagle poleciała cicha muzyka. Tommo wstał i podał mi dłoń.
- Zatańczysz?
- Jasne.- zaśmiałam się cicho i zaczęliśmy tańczyć. Nie wiedziała, że jest on taki romantyczny. Kiedy piosenka się skończyła ukląkł na kolano i wyjął coś z kieszeni.
- Sky przeszliśmy już razem wiele. Kocham cię jak nikt inny. Mam pytanie. Zostaniesz panią Tomlinson?- po mojej twarzy łzy leciały ciurkiem.
- Tak, Lou.- założył mi pierścionek na palec i mocno przytulił.- Boże, ale jest piękny. Ale po co tyle kasy w to pchałeś? Wystarczył by mi kapsel od Tymbarka.
- Ale ty jesteś romantyczna.- zaśmiał się.
- Ważne, że ty jesteś.- pocałowałam go.- Lou jest sprawa.
- Pierścionek ci się nie podoba?
- Nie! Jest śliczny. Chodzi o to, że na razie nie chcę się spieszyć z dzieckiem.
- To jest nasza decyzja i do niczego cię nie zmuszam.- uśmiechnął się szczerze, a mi kamień spadł z serca.- Ten dzień jest boski!
- Może być jeszcze lepszy.- powiedziałam przygryzając płatek jego ucha..

od autorki: a wy zboczuszki moje ;) za kilka dni będziecie mieć opisane ich "zabawy"

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 28

Cały czas ktoś jest przy mnie. Nie mam pojęcia kto, ale czuję czyjąś obecność. Nie wiem ile już tak śpię, ale chcę się wybudzić. Wczoraj rozmowy były jednym dźwiękiem, a dziś są bardziej zrozumiałe. Może w końcu się budzę?
- Kochanie.. Ja wiem, że jesteś na mnie zła i boisz mi się zaufać, ale cię kocham. Proszę cię wróć do nas. Ja nie umiem bez ciebie żyć.- teraz miałam pewność, że to Louis. Był przy mnie cały czas. Nawet pamiętam co się stało.  Lou siedział ze mną, a ja spałam. Przyszedł Tayler i zaczął kłócić się z Marchewą. Obwiniał go za moją próbę samobójczą i pobili się. Ja jak zawsze musiałam coś powiedzieć i dostałam. No kurwa! Ja chcę już wstać! Ej moje głupie szare komórki (jak tam jeszcze jesteście) P-O-B-U-D-K-A!

oczami: Louis'a
Cały czas siedzę z nią i trzymam jej wątłą rękę. Ile  bym dał żeby cofnąć czas do momentu kiedy się spotkaliśmy. Mogłaby znów mnie nawalać i wrzeszczeć. Nie sądziłem, że nasze sprawy się tak potoczą. Że będę miał dziecko, którego nie będę chciał. Plus to, że zraniłem ją tyle razy. Nienawidzę się za to. Wykończony usnąłem. Po jakimś czasie poczułem, że ktoś głaszcze moją dłoń. Otworzyłem oczy..
- Boże Sky.- uśmiechnąłem się z łzami w oczach.
- Hej Louis.- też chciała się wysilić na uśmiech, ale nie miały siły.
- Nic nie rób. Ja pójdę po lekarza.- poklepałem ją po dłoni i poszedłem po niego.

- Wszytko jest okey. Za jakieś trzy dni powinna pani wyjść ze szpitala.- uśmiechnął się lekarz.- Mogę z panem porozmawiać?
- Yhy.- spojrzałem na brunetkę i wyszedłem z nim.
- No więc wszystko jest z nią dobrze, ale musi mieć ją pan na oku przez tydzień.
- To zrozumiałe.
- Powinniśmy wysłać ją do psychiatryka na miesiąc lub dwa bo to była próba samobójcza. Ale uznaliśmy, że to było by zbyt przytłaczające dla niej.
- Rozumiem.
- Więc przez miesiąc, po dwie godziny będzie miała spotkanie z psychologiem.
- Jasne, coś jeszcze?
- Nie. Może pan już iść do ukochanej.- puścił mi oczko.
- Masz siedzieć tydzień w domu.- powiedziałem dziewczynie żeby uspokoić jej ciekawość. Postanowiłem nic jej o tym nie mówić bo by się tylko zdenerwowała.

- Louis idź do domu.
- Nie.
- Louis!
- Nie!
- Boże..
- Louis, a nie Boże.
- Przywalić ci?- spytała całkiem poważnie.- Chłopacy posiedzieli i pojechali, a ty nie możesz?
- Nie.
- Czemu?
- Bo chcę być obok ciebie.
- To słodkie, ale musisz w końcu odpocząć.
- Nie muszę.
- No to chodź.- przesunęła mi się kawałek żebym mógł położyć się obok niej. Leżeliśmy jak kiedyś.
- Sky?
- Tak?
- Czy my jesteśmy parą czy nie?
- Jesteśmy.- powiedziała i złączyła nasze dłonie dając mi buziaka. - Zaśpiewaj mi.
- Ale co?
- Look after you.

oczami: Sky
Uwielbiam jak on śpiewa. Ma tak słodki głos, a ta piosenka eksponuje go. Kiedy skończył śpiewać zapanowała cisza, którą przerwałam.
- Myślałeś kiedyś o nas tylko, że za kilka lat?- wyrzuciłam z siebie bawiąc się naszymi dłońmi.
- I to nie raz.
- A co konkretnie?
- Ja i ty po ślubie z dwójką dzieci. Chciałbyś założyć rodzinę.. ze mną?
- Tak.- odpowiedziałam szczerze. Między nami była cisza, która koiła. Światła zgaszone, a ja w jego silnych ramionach.
- Umów mnie do ginekologa.- powiedziałam.
- Po co?
- Chcę się leczyć. Chcę urodzić dziecko, ale nie z probówki tylko sama z siebie.
- Jesteś pewna?
- Tak Louis.
- Nie ma sprawy.- dał mi soczystego buziaka w usta. Oparłam głowę o jego ramię i powoli zasypiałam. On powoli jeździł ręką po moich plecach. Przechodziły mnie miłe dreszcze. Z każdym pocałunkiem i dotykiem zakochuje się w nim od nowa. To dziwne, ale on nadal tak na mnie działa.

od autorki: mam nadzieje że się podoba? Komentujcie

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 27

Aż nagle do sali wpadł Tay, na całe szczęście Sky spała.
- Co ty..
- Zamknij się!- walnął mnie z pięści.
- Co ty odwalasz?!
- Zostaw ją, bo to przez ciebie.
- Nieprawda!- broniłem się.
- Prawda debilu!
- Tayler, Lou ma racje.- powiedziała dziewczyna. Musiała obudzić się przez krzyk. Nie dziwie się bo Tayler drze się jak nie wiem.
- Zamknij się!
- Nie krzycz na mnie debilu! Olewasz mnie od jakiegoś miesiąca, zdradzasz mnie z byłą Lou i masz czelność  oskarżać go- pokazała na mnie.- choć sam nie jesteś lepszy! Nienawidzę cię! Szkoda, że nie zamknęli cię w tym więzieniu! Byłam głupia, że zaufałam ci!-powiedziała mu baardzo głośno, a on ją uderzył. Zbyt mocno. Od razu oderwałem go od niej. Dostał i tak zaczęliśmy się bić. Po jakiś 2 minutach do pokoju wpadł ochroniarz i wyciągną chłopaka. Otarłem nos z krwi i podszedłem do Sky. Była nie przytomna..

- Boże ja go zamorduje.- powiedział Harry chodząc po korytarzu.
- Czy on musiał odwalić coś takiego? A ja mu zaczynałem ufać.- stwierdził Zayn.
- Ile ona się wycierpiała..- dodał Liam.
Siedzieliśmy jakąś godzinę aż wyszedł do nas lekarz.
- Co z nią?- zapytałem.
- Ona nie żyje..- trzy słowa odbijały się echem w mojej głowie.
- Co?! Ona nie mogła.- zacząłem płakać jak mały chłopiec. Przecież jedyne szczęście jakie mam musi żyć!
- Nie no żartuję, jest tylko w śpiączce.
- Kurwa to nie było śmieszne!- wrzasnąłem. Wkurzył mnie ten lekarz. Jak można wymyślić tak durny dowcip?!
- Kiedy się wybudzi?- spytał Niall.
- Za jakieś dwa albo trzy dni.
- Co się w ogóle stało?- wypytywał dalej.
- Po tym jak została uderzona upadła i miała mały problem z oddychaniem. Jest w śpiączce farmakologicznej żeby nie czuła zbyt mocno bólu.
Chłopacy po 22 poszli do domu, a ja jednak zostałem przy niej. Głaskałem jej dłoń. Było mi jej tak szkoda. Wycierpiała się tyle przez mnie.
- Kocham cię mała. Jakby ci się coś stało nie wybaczył bym sobie. Jestem idiotą, ale twoim. Musisz być silna kochanie. Dla siebie. Dla mnie. Dla nas. Kocham cię słońce najbardziej na świecie.- po mojej twarzy leciały mi łzy.- Byłem z nią żeby zapomnieć o tobie. Bałem się, że cię nie odzyskam. Kocham cię.- nie mogę uwierzyć, że znów wyznaje jej to w szpitalu. Czemu nie mam odwagi powiedzieć jej tego w prost?

oczami: Harry'ego
Biedna Sky. Ile ona się wycierpiała.
- Harry?- zapytał Niall.
- Tak?
- Jesteś zły na Lou?
- Za co?
- No za tą całą akcje ze Sky.
- Może na początku bo w końcu to moja przyrodnia siostra, ale widzę, że zależy mu na niej więc ma moje błogosławieństwo.- uśmiechnąłem się życzliwie i poszedłem do siebie. Postanowiłem napisać sms'a Louis'owi "kiedy Sky się obudzi daj znać ;)". Wyczerpany dzisiejszą akcję poszedłem spać.

od autorki: hej nie mam zbytnio czasu na dodawanie dłuższego rozdziału :/
jak bd miała czas dodam
za błędy ortograficzne, literówki lub inne przepraszam

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 26

oczami: Louis'a

- Sądzisz, że oglądała?- zapytałem Zayn'a. Nie wiem nawet czy wiedziała o tym wywiadzie.
- Na pewno.- uśmiechnął się ciepło.- Która godzina?
- Nie wiem. Telefon mi padł.
- 14.30.- powiedział Niall.
Paul odwiózł nas od razu do domu. Kiedy tylko weszliśmy poszedłem podłączyć telefon.
- Obiad!- zawołał Harry.
- Już.- zauważyłem jakąś wiadomość, ale mój brzuch domagał się jedzenia więc zszedłem do chłopaków.
- Co jemy?
- Pizza!- zawołali chórem. Zaśmiałem się lekko i usiadłem przy stole.

- No dajesz Lokers!- wołał Liam.
- Przegrasz.
- Nie prawda!- oburzał się Daddy.
- Ej Louis telefon ci dzwoni.- czarnowłosy podał mi telefon.
- Halo?
- Pan Louis?
- Tak.
- Dzwonię ze szpitala świętej Barbary. Chcę pana zawiadomić, że pańska dziewczyna Skayler Moon jest w szpitalu w ciężkim stanie. Bardzo proszę o przywiezienie kilku rzeczy i o spotkanie się z lekarzem prowadzącym. Do widzenia.- kiedy ona to wszystko powiedziała rzuciłem telefonem o podłogę. Chłopacy spojrzeli na mnie stopując grę. Ja usiadłem na podłodze i płakałem. Płakałem jak małe dziecko.
- Louis co jest?
- Sky jest w szpitalu..- powiedziałem łamiącym głosem.
- Jak to?- spytał zaskoczony Liam.
- Nie wiem. Powiedzieli, że jest w ciężkim stanie. Mam przywieźć jej rzeczy i pogadać z lekarzem.- powiedziałem i poszedłem do jej byłego pokoju. Po tej całej wyprowadzce zostawiła kilka rzeczy, które spakowałem.
- Jedziecie ze mną?
- Tak.- wszyscy zapakowaliśmy się do vana i pojechaliśmy. Kiedy tylko byliśmy na miejscu wpadłem jak torpeda na recepcje.
- Gidzie jest Skyler Moon?
- Sala 239.- od razu pobiegłem. Przed salą był lekarz. Nie wpuścił mnie tam.
- Proszę pana na rozmowę.- pokiwałem głową i ruszyłem za nim.
- Skąd mieliście mój numer?- spytałem.
- Miała pański numer wyświetlony.
- A co z nią?
- Miała nie udaną próbę samobójczą.
- Co?- zdziwiłem się.
- Nie wiem co było powodem. Nie chcę z nami rozmawiać nawet. Teraz śpi. Straciła dużo krwi, ale wszystko okey.
- Na pewno?
- Tak. Jeżeli miałby pan czas proszę z nią porozmawiać.
- Jasne.- załamany wyszedłem. Chłopacy siedzieli w poczekalni. Usiadłem przy ścianie i zacząłem płakać.
- Co jej jest?- spytał cicho Harry. Wiem, że się martwił bo pokochał ją jak własną siostrę.
- Chciała się zabić.
- Jaki był powód?- dopytywał się.
- Nie chcę rozmawiać z lekarzem.- spojrzałem na telefon. A dokładniej na wiadomość. Była ona od Sky.  
Oglądałam wasz wywiad. Ja też nadal cię kocham.
Przepraszam, że robię wam tyle problemów.
 Żegnajcie na zawsze. Może kiedyś 
spotkamy się po drugiej stronie. 
Wasza wiecznie kochając Sky.

- To przez mnie.- powiedziałem cicho.
- Co?- zapytał Zayn.
- To przez mnie! Ona chciała się zabić!
- Ale czemu?- pytał podenerwowany Harry.
- Nie gada z lekarzami, ale to przez to, że ją zraniłem.
- Louis zawaliłeś to prawda.
- I to nie raz.- dodałem.
- Ale walczysz o nią.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. Jak się tylko obudzi to ruszasz do niej dupę.
- Boję się.
- Proszę!- zawołali wszyscy.

3 godziny później...
Siedzieliśmy i czekaliśmy na zgodę aby ją odwiedzić. W końcu lekarz się zlitował i pozwolił mi do niej wejść. Kiedy tak leżała odwrócona do okna chciało mi się płakać. Nie widziałem jej tak dawno. Naturalne włosy, zdrowa cera. Jest śliczna, ale ja ZNÓW doceniam to po wypadku.
- Sky ja...
- Cii.- powiedziała i wtuliła się we mnie. Czułem jak płakała. Mi też chciało się płakać. Jakieś 10 minut później oderwała się od mnie.
- Ja przepraszam Lou.- spuściła głowę.
- Po co to zrobiłaś?- spytałem.
- Bo spotkałam wasze fanki..
- Dlatego?
- Nie przerywaj pajacu!- uśmiechnąłem się bo tęskniłem za jej docinkami.- Jedna gadała, że pasujemy do siebie i widać, że mnie kochasz i powinniśmy być razem. Ale druga wyzwała mnie i powiedziała, że jesteś dla mnie za dobry, a ja tego nie doceniam. Już dużo dziewczyn mi tak pisało. Nie chciałam być dla was ciężarem dlatego to zrobiłam. Żebyście nie tracili fanów.- po jej policzku spłynęło kilka łez.
- Jeżeli fani odwracają się od nas z powodu naszych miłości.- złapałem ją za dłoń.- To nigdy nimi nie byli.- powiedziałem, a ona wtuliła się we mnie.
- Przepraszam.
- Ja też.- siedzieliśmy tak nie wiem ile. Ale ona usnęła. Byłem przy niej całą noc aż nagle...

od autorki: ta dam! już 26 :D a żeby nie kończyć za szybko bloga dodam kolejny problem :) i Tay mi pomoże :) Komentujcie i zapraszam na nowego bloga :P

niedziela, 9 czerwca 2013

Ta dam!

"Bo prawdziwa miłość przetrwa wszystko" Ktoś to wypowiedział te słowa jest w błędzie! Dajmy przykład. Jechałam na wakacje z rodzicami do Bradoford. Wszystko pięknie, cacy i w ogóle. Poszłam sobie na plaże i wpadłam na jakiegoś kolesia. Mała gadka szmatka i okazało się, że do siebie pasujemy. Jedno spotkanie, drugie, trzecie i zakochaliśmy się w sobie. No wiadomo ja cała szczęśliwa bo pierwsza prawdziwa miłość. No i nastał dramat jak mieliśmy wyjeżdżać. Poryczałam się. On mówił, że mnie kocha, że będzie pisał, dzwonił i takie tam. Zadzwonił! Raz. Później ja chciałam oddzwonić, a w telefonie "nie ma takiego numeru". Jak się okazało poszedł do x factora i robi teraz karierę. Pieprzony MALIK!

to tylko fragment nowego opowiadania. Mam nadzieję, że wpadniecie ;) TU

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 25

rok później...
Już minął rok odkąd nie rozmawiałam z Lou. I powiem wam, że czuję się dobrze z tym. On próbował do mnie dzwonić i takie tam, ale ja nie odbierałam. Nie mogłam być naiwna i lecieć od razu do niego. To nie w moim stylu. Jak mi się żyje z Tayler'em? Sama nie wiem. Jestem z nim, ale sądzę, że on coś ukrywa.

- Idę do parku pojeździć.- powiedział chłopak i wyszedł. Nawet nie zdążyłam mu nic odpowiedzieć. Machnęłam tylko ręką i poszłam do kuchni. Wzięłam swoje ulubione musli i rozsiadłam się przed telewizorem. Programy były tak nudne, że specjalnie je przewijałam. Ale w pewnym momencie natrafiłam na wywiad One Direction na żywo. Z braku laku zaczęłam go oglądać.
- Jak wasze sprawy sercowe?- zapytała prowadząca.
- Ja nadal jestem z Perrie, Liam z Danielle, a Harry i Niall są wolni.- wyjaśnił czarnowłosy.
- Czyli Louis jest sam?- zapytałam sama siebie na głos.
- Powiedz nam Louis jak tam z Britney? Czyżbyście nie byli już razem?- aa to tak ma ta wywłoka na imię. Bosko.
- Jak wiecie rzekomo była ze mną w ciąży.
- Tak tyle wiemy. Ale co dalej?- przerwała mu.
- Okazało się, że test który mi pokazała był mojej byłej dziewczyny Skayler. Chciała mówić mi dziecko żebym jej nie rzucił. Ale teraz jestem już wolny.- uśmiechnął się blado. Serce mi kołatało jak głupie. Bałam się, że padnie pytanie o mnie.
- A co ze Sky?- no kurde no. Westchnął przymykając oczy. No dawaj zdradziecka szmato. Powiedz prawdę idioto! Teraz się łajzo nie wykręcisz się... Boże co ja się tak nakręciłam? CICHO MYŚLI!
- Straciłem z nią kontakt i nadzieje, że mi wybaczy. Zrobiłem coś okropnego. Nie raz ją raniłem. Wiedziałem o tym, ale robiłem to od nowa. Najpierw okłamałem ją i zraniłem. Później nie chciałem dziecka i znów ją zraniłem. Po wypadku okłamałem, że jestem jej chłopakiem i znów ją zraniłem. Kiedy tamtej nocy przyszła do mnie i powiedziała, że mnie kocha.. znów ją zraniłem. Jeżeli to oglądasz to przepraszam. Chcę żebyś mi wybaczyła. Nienawidzę się za to. Błagam cię o wybaczenie.- miał szklany w oczach.- Ja wiem, że tak trudno jest ci zaufać skoro tyle razy zawaliłem. Ale wiedz, że cię kocham.


Przebrałam się i poszłam na spacer do parku. Musiałam pozbierać myśli. Ten rok był bez niego okropny, ale wiem, że nie mogę z nim być bo znów mnie zrani.  Szłam sobie dalej i zauważyłam Tay'a w objęciach tej całej Britney. Miałam dość tego wszy... Czekaj, zwolnij, zawróć.. CO?! Mojego chłopaka i tą jędze?!
- Kocham cię wiesz?- powiedział.
- To zerwij z nią.
- Już niedługo.- zamruczał jej do ucha.
-  Nie musisz już. Zrobię to za ciebie. To koniec.- powiedziałam z łzami w oczach i poszłam przed siebie. Na drodze napotkałam jedną fankę. Na oko miała gdzieś tak 14 lat.
- Ojej to ty jesteś Skay?
- Tak.
- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?
- Ale po co skoro nie jestem sławna?
- Jesteś! Każdy wie, że jesteś wielką miłością Lou. Oglądałam dziś ten wywiad i się popłakałam. Powinniście być razem.- uśmiechnęła się co odwzajemniłam.Zrobiłyśmy sobie zdjęcie i poszłam dalej. Znów napotkałam fankę chłopaków.
- To ty jesteś Sky?
- Tak.
- Masz się suko odwalić od Louis'a! On jest dla ciebie za dobry! Popadł w depresje, a ty nic! Nie doceniasz go! Nie zasługujesz na niego! Nawet pies byłby lepszy niż ty.- odeszłam od niej. I podjęłam pewny krok. Usiadłam na ławce, wyjęłam żyletkę i ...

od autorki: hej mordki! no i to jest 25 rozdział cieszycie się?
Ja też. Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu i nie
jesteście źli, że tak zakończyłam rozdział, prawda?
Liczę na waszą opinie :)

piątek, 31 maja 2013

Rozdział 24

Obudziłam się kiedy promienie słoneczne rozjaśniły pokój. Odwróciłam się i ujrzałam Tayler'a. Słodko spał. Przysunęłam się delikatnie do niego.
- Hej słońce.- dałam mu buziaka w czubek noska.
- Hej mała.- powiedział swoim zachrypniętym głosem.
- Jak ci się spało?
- Z tobą genialnie.- kiedy wypowiedział ostatnie słowa wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek aż zadzwonił dzwonek.
- Otworzę.- oderwałam się niechętnie. Założyłam w biegu bardzo dużą koszulkę chłopaka, a włosy związałam w kitkę.
- Czego ty tu chcesz?!- oburzyłam się kiedy zobaczyłam dziewczynę Louis'a.
- To dla ciebie.- podała mi coś i uśmiechnęła się.
- Co to za gówno?- zapytałam zniecierpliwiona.
- Otwórz.- uśmiechnęła się.
- Pozytywny test ciążowy.
- No właśnie.
- No i co? Ja nie wiedz.... JESTEŚ Z NIM W CIĄŻY?!- zdziwiłam się.
- Tak.- uśmiechnęła się triumfalnie.
- Aha.- rzuciłam jej to w twarz i zamknęłam drzwi.
- Coś się stało?- zapytał chłopak kiedy weszłam do łazienki i zaczęłam szukać czegoś po szafkach.
- Zostawiałam u ciebie farbę do włosów co nie?
- No tą co ci zabrałem..
- A już mam.- uśmiechnęłam się.
- Wracasz do czerwonego?
- Sama nie wiem.- Tay podszedł i przytulił mnie od tyłu. Był wyższy o jakieś  15 centymetrów. Kiedy tak patrzyliśmy na nasze odbicie w lustrze wyglądaliśmy na szczęśliwych. Ale czy taka była prawda? Musiałabym się nad tym zastanowić. Co ja gadam. Jestem szczęśliwa. On był ze mną po sracie dziecka nie tak jak Louis. Odwiedzał mnie codziennie nie tak jak Pasek. Dzięki niemu zapominam o tym co było jeszcze w domu 1D. Doskonale pamiętam dzień w którym ich poznałam. Nie byłam zadowolona,  a Louis'a nienawidziłam. Odwróciłam się do chłopaka przodem i patrzyłam na jego zaspane oczka.
- Co?- uśmiechnął się czarująco. Nic nie odpowiedziałam tylko przytuliłam go mocno i pocałowałam go w czoło.

- Gdzie jedziesz?- zapytał kiedy sięgnęłam po kluczyki.
- Do chłopaków po ciuchy.
- Czyli wprowadzasz się do mnie?- zapytał uradowany.
- Tak.- dał mi buziaka.
- Uważaj na siebie.
- Spoko. Będę za godzinę.- wyszłam z domu i wsiadłam do czarnego audi. Nie prowadziłam od wypadku. Ale nie boję się.
Po 10 minutach byłam już na miejscu.
- Hej!- zawołałam kiedy weszłam jak gdyby nigdy nic.
- Dziecko drogie martwiłem się!- ryknął Harry.
- Jestem, spokojnie.
- A to dobrze zjesz z nami?- zapytał Niall.
- Nie.
- A to fajnie bo gło.. Co?!
- Wyprowadzam się.- machnęłam ręką.
- CO?!- zawołali chórem.
- Ćwiczycie to?- zaśmiałam się  ruszyłam na górę. Pakowałam wszystko do toreb i walizek.
- Zostań z nami. Wyprowadzasz się do Louis'a?- zapytał Zayn.
- On ma nową.- powiedziałam cicho.- I dziecko.
- Ale jak to?
- Wczoraj u niego byłam. Chciałam go przeprosić, ale on powiedział, że ma inną. A ta dziunia dziś rano dała mi test ciążowy. Pozytywny. Nie mogę i nie mam dziecka więc zrobił je sobie.- uśmiechnęłam się blado. Mulat mocno mnie przytulił.
- A gdzie będziesz?
- U Tayler'a.
- To porządny chłopak. Lubię go.
- Wiem. Jestem z nim od wczoraj.
- Oj siostrzyczko!- przytulił mnie znów.- Daj pomogę ci.

- Już jestem!- krzyknęłam rzucając wszystkie rzeczy, torby i inne do salonu. Wszystko było pogaszone, ale jedyne co dawało światło to blask z kuchni. Poszłam w to miejsce i zaniemówiłam. Mój chłopak zrobił mi kolację.
- Po co to?- zapytałam kiedy wręczył mi bukiet kwiatów.
- Przestanę cię kochać jak wszystkie zwiędną.
- Ale jedna est sztuczna.
- No właśnie.- pocałował mnie. Zjedliśmy pyszną kolację i poszliśmy na górę. Wiadomo jaki był finał.

od autorki: siaki byle jaki ten rozdział :c zawiodłam was pewnie. 

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 23

- Wszystko okey?
- Tak.- skłamałam wycierając łzy.- Powiedz im, że źle się czułam czy coś.
- To przez Louis'a?
- Tak.
- To czemu mu nie wybaczysz?
- Bo zranił mnie nie raz, a okłamywał dwa. Ja boje się mu zaufać. Zrozum to. Chciałabym, ale nie mogę. Muszę o nim zapomnieć. Dzięki Zayn za podwózkę.- wyszłam z auta i poszłam od razu do domu. Poszłam do siebie i osunęłam się po ścianie i zaczęłam ryczeć. Nie mogła sobie z tym poradzić. Nie wiem co robić. Kocham go, ale się boję.

Po jakiejś godzinie odnalazłam nagranie od Liam'a i zaszokowało mnie. Było tam nagrane jak Lou mówi do mnie kiedy byłam nieprzytomna, doszłam do wniosku, że muszę się z nim spotkać. Napisałam do Zayn żeby podał mi adres zebry. Kiedy tylko go dostałam zadzwoniłam po taksówkę.
Po 10 minutach drogi byłam pod jego blokiem. Weszłam na odpowiednią klatkę i zadzwoniłam do mieszkania. Otworzył mi chłopka.
- Co ty tu..- nie dokończył bo wbiłam się w jego usta.
- Słuchaj ja widziałam to nagranie. I nie wiem coś we mnie pękło czy coś i ..
- Kochanie kto to?- zapytała jakaś blondynka.
- Kochanie?
- Sky to moja..
- Dziewczyna.- przerwała mu.- Kotuś powiedz jej prawdę.
- Już dawno mi na tobie nie zależy. Nie kocham cię.- znów mnie zranił. I jak to kurwa ma być? Bez namysłu wsiadła do taksówki, ale nie pojechałam na imprezę tylko pod dom Tayler'a. Zapomniałam tylko, że on był na moich urodzinach. Zadzwoniła do niego.
- Ej Tay możesz przyjechać do twojego domu? Proszę..- powiedziałam płacząc.
- Jasne.- powiedział i rozłączyłam się. Dobrze, że nie pytał co jest nie tak.
Po 5 minutach był pod swoim domem.
- Boże chodź zmarzłaś.- nic nie powiedziałam tylko poszłam za nim. Dał mi gorącą herbatę i suche ciuchy. Mogłam mu się wypłakać i opowiedzieć co się stało.
- Zrozum, że to debil.
- No sama nie wiem.
- Słuchaj.- spojrzał mi w oczy.- On jest idiotą skoro odrzuca kogoś takiego. Ja nie pozwoliłbym cię zranić. Kocham cię.- pocałował mnie. Odwzajemniałam. On nie był mi obojętny. Może i go kochałam, ale na pewno nie tak jak Louis'a chociaż to uczucie do niego wygasa, a jego miejsce zajmuje Tay. Nasz pocałunek był namiętny, a przez moje ciało przechodził dreszcz. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam jeździć moją dłonią po jego plecach. On wsunął swoje pod bluzkę. Przeniósł nas do sypialni. Tam od razu zdjęłam mu koszulkę i on mi nie zostawał dłużny. Kiedy byliśmy w samej bieliźnie mogłam zauważyć jego umięśniony tors. On ułożył nas tak, że pod nim. Zdjął mi stanik i całował każdą część mojego ciała. Delikatnie przygryzał sutki doprowadzając mnie do rozkoszy. Kiedy zjechał na linie majtek, jednym zdecydowanym ruchem zdjął je. Pieścił językiem moją kobiecość. Ja odginałam się w łuk aż w końcu przerwałam to i zajęłam się chłopakiem. Brałam jego męskość don ust i bawiłam się nią. Po grze wstępnej przeszliśmy do konkretów. On znów leżał na mnie. Po bokach głowy położył nasze splecione dłonie.
- Obiecuję ci, że nie będzie to jak w tedy. Możemy powiedzieć, że to będzie nasz pierwszy raz?- zapytał z błyskiem w oku jakby było mu przykro za tamto i chciał się poprawić.
- W tedy kiedy zdarzyło się wiesz co był mój pierwszy raz. Więc ty byłeś pierwszy. Zróbmy to tak jak za pierwszym razem powinno być.- on w odpowiedzi pocałował mnie i wyjął z szafki gumkę. Założył ją i pocałował mnie. Delikatnie we mnie wszedł. Był taki delikatny jak nie wiem. W ogóle nie przypomina tego co za pierwszym razem.
Po wszystkim położył się obok mnie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, a on założył kosmyk moich włosów za ucho.
- Wiesz, że robiliśmy to, a jesteśmy przyjaciółmi?- powiedział.
- Ja nie chcę być twoją przyjaciółką.- pocałowałam go.- Tylko kimś więcej.- wtuliłam się w niego. Może powiecie, że szukam pocieszenia, ale pomyślcie. On od razu kiedy się obudziłam powiedział mi najgorszą prawdę chodź wiedział, że mogłam go wyzywać od skurwieli i powiedzieć, że nie chcę go znać. A Louis mimo tego, że był pewien że się obudzę oszukiwał mnie. I Tay był przy mnie.
- To co?
- Ale co? Zamyśliłam się. Sorki.
- Co ty na to żebyśmy zostali parą?- nic nie powiedziałam tylko wbiłam się w niego usta. W jego objęciach zasnęłam.

od autorki: hejo!  no więc ja niedługo wybywam więc macie kolejny rozdział! musi się dziać zamęt bo bym musiała skończyć a mam plan yeah! no więc wyszedł mi pornos soł sory :D

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 22

Jestem w domu 1D już tydzień. Każdy skacze do około mnie co trochę drażni. Codziennie przychodzi do mnie Trevor. Na początku każdy miał sceptyczne podejście do niego (sceptyczne jestę mądrę). Nie dziwie się im. Ale kiedy wyjaśniłam im jego zachowanie zrozumieli go i zaprzyjaźnili się z nim.

- Hej mała.- powiedział do mnie Tay, dając buziaka w policzek.
- Hej duży.- zaśmiałam się.
- Jak się czujesz?
- Już dobrze. Mam ochotę wyjść stąd.
- Ale masz leżeć.
- Do jutra.- uśmiechnęłam się cwaniacko.
- A jak tam Lou.- powiem wam szczerze, że ten temat mnie bolał. Każda wzmianka o nim boli.
- Ładna pogoda dziś co nie?- zmieniłam temat.
- Bardzo.- puścił oczko.
Posiedział ze mną jakieś dwie godziny i poszedł do domu.
- Hej siora!- zawołał Hazza.
- Hej.
- Jutro idziemy na zakupy.
- Ale po co?
- Tak sobie.
- No okey?

oczami: Louis'a
Jakim ja jestem idiotą. Mówię komuś, że nie chcę go zranić, a zrobiłem to po raz kolejny. Jestem debilem. Nie dziwię się, że Sky nie chcę mieć ze mną kontaktu. Siedziałem tak w salonie, w mieszkaniu które wynajmuję popijając kawę. Ktoś zadzwonił do mieszkania więc poszedłem otworzyć.
- Hej Zayn.- powiedziałem bez cienia uśmiechu.
- Hej Lou. Mogę wejść?- zapytał przygryzając wargę.
- Yhy.- odsunąłem się aby mógł wejść. Zrobiłem mu herbatę i zaczałem temat.
- Jak Sky?- i tu zabolało mnie serce. Za każdym razem kiedy słyszę o niej w wiadomościach lub co kolwiek.
- Dobrze. Masz.- podał mi jakąś torebkę. Było w niej mnóstwo rzeczy które dałem Sky. Na przykład naszyjnik.
- Skąd to masz?
- Kazała mi wyrzucić więc wolałem dać tobie.
- Dzięki.
- Znów ma kontakt z Tayler'em.
- Jak to?!- zdziwiłem się.
Opowiedział mi co i jak, a we mnie wszystko się gotowało.
- Louis ja wiem, że ją kochasz, a ona ciebie. Całe noce płacze. Nawet nie wiesz jak jej źle bez ciebie i bez tego, że nie ma już dziecka. Zrozum też, że nie wytłumaczyłeś jej co i jak kiedy się ocknęła.
- Wiem jestem debilem.
- Słuchaj jutro w klubie Paradise robimy jej urodziny wpadnij. Wytłumaczysz jej co i jak. A ja spadam.
- Zayn?
- Tak?
- Dzięki.- powiedziałem, a czarnowłosy uśmiechnął się. Muszę ją odzyskać.

oczami: Sky
Była już 20, a ja stałam UBRANA.

- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!- krzyknęli kiedy weszłam do klubu. Miałam łzy w oczach. Myślałam, że zapomnieli o moich urodzinach a tu jednak. Każdy dawał mi prezenty. Przyszła pora na Liam'a.
- Zobacz to w domu.- powiedział po czym złożył mi życzenia i wręczył prezent. Bawiliśmy się kiedy zgasło światło i zapaliło się na scenie.
- Sky ja przepraszam za wszystko. Byłem idiotą. Wiem, że zraniłem cię. Wysłuchaj tego co śpiewałem ci tego dnia kiedy zostaliśmy parą.- zaśpiewał mi Look after you, ale ja wyszłam z klubu i Zayn mnie odwiózł do domu.

od autorki: u nich leci jak z górki! No, ale cieszmy się i zarazem smućmy. Gdyż ponieważ:
a) od 3 do 6 czerwca nie będzie mnie soł nie będzie rozdziałów
b) blog zbliża się do końca :c ale mam dla was propozycję. Powiedzcie mi jakie chcecie zakończenie?

środa, 22 maja 2013

Rozdział 21

- Odpowie mi ktoś?- mówiła łamiącym się głosem.
- Ona..
- Ona nie żyje.- dokończył za mnie lekarz. Od razu zaczęła płakać. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem. Teraz ja jestem jej potrzebny i zrozumiałem, że ona jest wszystkim. Szkoda, że ceną "oświecenia" była śmierć córeczki i jej wypadek.
- Spokojnie. Jeszcze będziemy mieli dziecko.- mówiłem głaszcząc ją po głowie.
- Przykro mi to mówić, ale nie będzie mogła mieć pani dziecka.
- Ale.. ale..
- Cii. Nie płacz. Nic ci to nie pomoże.- mówiłem.

Posiedziałem z nią dwie godziny i poszedłem do domu.

oczami: Tayler'a
Boże jakim ja jestem idiotą! Raniłem ją na okrągło. Ale przez co to? Przez to, że zakochałem się w niej, a ona była z tym fagasem.
- Mogę?- zapytałem cicho.
- Jasne.- uśmiechnęła się wycierając łzy.
- Wszystko dobrze?
- Nic nie pamiętam, straciłam dziecko i nie pamiętam mojego chłopaka.
- Jakiego?- zdziwiłem się. Przecież ona nie była z Louis'em od jakiegoś roku albo trochę mniej.
- Louis'a.
- Nie chcę ci nic mówić czy sugerować, ale ty nie jesteś z nim prawie od roku.
- Jak to?
 - Chcesz znać wszystko?
- Tak.- powiedziała bez wahania. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem opowiadać.
- Spotkaliśmy się w klubie, tańczyliśmy, ale Lou był zazdrosny i podszedł i pocałował cię. Byłem wściekły bo spodobałaś mi się. Później nie mogłem dać sobie rady bo chciałem być obok ciebie. Zacząłem ćpać. Kiedyś cię spotkałem i zgwałciłem. Byłem pewien, że przez to mnie z nienawidzisz i nie będę musiał patrzeć jaka szczęśliwa jesteś z Louis'em. Ale za każdą twoją łzą serce mnie straszliwie bolało. Potem zaszłaś w ciąże z Lou, ale on cię oszukał i był z tobą dla celów Paul'a. Później całował się z Eleanor. Zdradził cię. Przepraszam byłem i jestem dalej głupi. Zrozumiem jak mnie wyrzucisz stąd. Ale wiec jedno. Kocham cię, być może bardziej niż Louis. Wybacz mi.

oczami: Sky
Byłam strasznie zła. Nie mam dziecka i nic nie pamiętam. Po jakiś 10 minutach odkąd wyszedł "mój" chłopak przyszedł inny.

- Spotkaliśmy się w klubie, tańczyliśmy, ale Lou był zazdrosny i podszedł i pocałował cię. Byłem wściekły bo spodobałaś mi się. Później nie mogłem dać sobie rady bo chciałem być obok ciebie. Zacząłem ćpać. Kiedyś cię spotkałem i zgwałciłem. Byłem pewien, że przez to mnie z nienawidzisz i nie będę musiał patrzeć jaka szczęśliwa jesteś z Louis'em. Ale za każdą twoją łzą serce mnie straszliwie bolało. Potem zaszłaś w ciąże z Lou, ale on cię oszukał i był z tobą dla celów Paul'a. Później całował się z Eleanor. Zdradził cię. Przepraszam byłem i jestem dalej głupi. Zrozumiem jak mnie wyrzucisz stąd. Ale wiec jedno. Kocham cię, być może bardziej niż Louis. Wybacz mi.- zamurowało mnie. Nie byłam na niego zła. Nie mam mu za złe, że robił wszystko żeby się odkochać. Przypomniał mi wszystko, a on sam płakał.
- Dziękuję.- szepnęłam i uśmiechnęłam się ciepło ściskając jego dłoń. Nie miałam siły go przytulić.
- Co? Przecież ja..
- Wytłumaczyłeś mi jak jest. Dziękuję.
Posiedział ze mną godzinę i wyszedł.

miesiąc później...
Zakazałam Louis'owi przychodzić do mnie. Chciał wytłumaczeń, ale ja nie miałam zamiaru być okłamywana po raz kolejny przez niego. Jutro przyjeżdża do mnie Harry bo mogę już wyjść. Nie mam zamiaru wracać do domu 1D bo jest tam ON.

- Nie.
- No nie ma go.
- Ale później będzie.
- On się wyprowadził.
Zamilkłam. Jak Tomlinson mógł się wyprowadzić,  pytam  się jak? Debil, ale przynajmniej będę mogła z nimi zamieszkać. Mam jeszcze odpoczywać.
- Okey.- powiedziałam chowając torby do jego auta.

- Chcesz coś?- zapytał Zayn. Ale mi ich brakowało.
- Jak coś będę wołała.- uśmiechnęłam się do ciemnowłosego. Podszedł do mnie i dał mi całusa w czoło.
- Dobrej nocy.- powiedział.
- Dzięki i nawzajem.- uśmiechnęłam się.- Zayn?
- Tak?
- Mógłbyś to wyrzucić?- zapytała się pokazując mu na pudełko ze zdjęciami i prezentami od Lou.
- Jasne.- powiedział i wyszedł.

od autorki: huhu Sky już wszystko pamięta, ale to nie kończy problemów naszych bohaterów :)

wtorek, 21 maja 2013

Liebster Award

Zostałam nominowana do Liebster Award przez Sophie96. Dziękuję za docenienie moje opowiadania :)

PYTANIA:
1. Masz rodzeństwo?
 tak mam siostrę
2. Jesteś Directioners? Jak tak to od jak dawna?
jestem, ale trudno mi powiedzieć od jak dawna.
3. Jakich zespołów, piosenkarzy i piosenkarzy słuchasz?
1D, Austin Mahone i różnych to co mi do ucha wpadnie
4. Podobają tobie się moje opowiadania? Szczere odpowiedzi.
tak
5. Czego się boisz?
pająków
6. Dlaczego zdecydowałaś się pisać opowiadanie?
miałam ciekawe pomysły, dużo czytałam i wgl
7. Jakiej tematyki blogów nie lubisz?
nie mam pojęcia
8. Jaką tematykę blogów lubisz?
o modzie, 1D i nie wiem
9. Ulubione piosenki?
dużo ich
10. Jesteś tolerancyjna?
tak
11. Jaki jest twój charakter?
dość wybuchowy

MOJE PYTANIA:
1. Ulubiony film?
2. Data urodzin?
3. Czytasz mojego bloga?
4. Ulubiony kolor?
5. Ulubiona pora roku?
6. Którego członka zespołu lubisz najbardziej?
7. Co byś zrobiła gdybyś zobaczyła 1D na żywo?
8. Czy jesteś tolerowana przez innych jeśli chodzi o 1D?
9. Szczęśliwa liczba?
10. Jesteś ambitna?

NOMINUJĘ:
1. http://it-must-be-a-joke.blogspot.com/
2. http://weareyoung-zaprasza.blogspot.com/
3. http://just-trust-isiia999.blogspot.com/
4. http://sky-and-lou-story.blogspot.com/
5. http://partofme1000.blogspot.com/
6. http://we-say-yolo.blogspot.com/
7. http://livinginadifferentstyle.blogspot.com/
8. livinginadifferentstyle.blogspot.com/
9. http://xxweareyoung-xx.blogspot.com/
10. http://younglovezayn.blogspot.com/

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 20

- Ale Lou jest późno.- powiedział do mnie Niall.
- Mam to w dupie! Jak chcę być teraz przy Sky! Ona mnie potrzebuje!- byłem bez radny. Jeżeli ona nie przeżyje to nie mam po co żyć.- No na co kurwa czekacie?!- wrzeszczałem. Podszedł do mnie Liam i dał z plaska.
- Słuchaj, masz iść do siebie i się przespać a rano do niej pojedziemy. Jasne?- przydał się ten plask.
- Nie.- złapałem kurtkę i kluczyki do auta. Momentalnie pojechałem do niej.

- Gdzie leży Skayler Moon?- zapytałem lekarza.
- Sala 310, ale narazie nie można wchodzić.
- A co z nią?
- W sali 302 jest jej lekarz prowadzący. Proszę jego pytać.
- Jasne.- szybko do niego poszedłem od razu zapukałem. W odpowiedzi usłyszałem ciche "proszę".
- Dobry wieczór pan jest lekarzem prowadzącym Skayler Moon?
- Dobry wieczór, tak. Chce pan wiedzieć co nią? A kim pan dla niej jest?
- Chłopakiem. Co z nią?- byłem zdenerwowany.
- No cóż jak pan wie jej córeczki nie można było odratować. A z pańską dziewczyną jest trochę lepiej. Ma złamaną nogę i połamane żebra. Rezonans czaszki wykazał uszkodzenie mózgu w części odpowiedzialnej za wspomnienia. Na szczęście uszkodzenie nie jest trwałe i po dwóch miesiącach powinna pamiętać wszystko łącznie z wypadkiem.- powiedział, a moje serce mnie bolało.
- Mogę do niej iść?- zapytałem łamiącym się głosem.
- Tak, ale na pięć minut. Ona jest w śpiączce powinna się wybudzić za jakiś miesiąc albo kilka tygodni.
Od razu wyszedłem i skierowałem się do sali 310. Kiedy ją zobaczyłem to tak jakby moje serce pękło na kilkanaście kawałeczków. Podszedłem do jej łóżka i patrzyłem na bezbronną dziewczynę. Nie miałem odwagi złapać ją za dłoń Wyglądała tak bezbronnie. Nagle maszyny zaczęły dziwnie piszczeć. Do sali wpadła grupka lekarzy. Odciągali mnie z jej sali i słyszałem cichy głos.
- Tracimy ją.- to był jakiś koszmar. Przecież nie mogę stracić dwóch najważniejszych osób w moim życiu. Nie mam córki i mógłbym nie mieć też Sky? Przecież nie wytrzymałbym.

Siedziałem na korytarzu szpitala przypominając sobie wszystkie wspólne chwile.
Wracaliśmy od jej rodziców. Kiedy Sky poszła do sklepu rozmawialiśmy o naszej przyszłości. Jak to ładnie brzmi NASZEJ a teraz brzmiałoby MOJEJ. Jej mama dała mi piękny diamentowy pierścionek żebym mógł się jej oświadczyć. W tedy przyszła uśmiechnięta Sky. Dopytywała się co to, a ja jej mówiłem, że niedługo się dowie.
- Panie doktorze co z nią?- zapytałem od razu kiedy lekarz wyszedł.
- Zostały pomylone leki, które wywołały zatrzymanie pracy serca. Ale teraz jest wszystko okey.- uśmiechnąłem się blado. Patrzyłem przez okienko na jej bladą twarz. Mam nadzieje, że kiedy się obudzi pozna mnie.


Tydzień po tygodniu mija, a ja nadal siedzę obok niej. To straszny koszmar.
- Louis jedź do domu coś zjeść.- prosiła Dan.- Ja z nią posiedzę.
- Nie. Ja chcę być przy niej jak się obudzi.
- Ale ona może się nie obudzić dziś.
- Ja to czuję.- zrezygnowana dziewczyna poszła, a ja trzymałem ją za dłoń.
- Kochanie jeśli mnie słyszysz to obudź się. Proszę cię kochanie.- głos zaczął mi się łamać.- Jestem debilem pozwoliłem cię skrzywdzić i to nie raz. Sam cię krzywdziłem. Pokochałem cię od razu. Wiem, że jak byłaś u nas jeszcze w ciąży i to co mówiłaś do mnie bolało cię. Znam cię jak nikt. Jak się denerwujesz jesz czekoladę z orzechami. Błagam cię nie zostawiaj mnie samego. Mam przyjaciół, rodzinę, ale ja chcę ciebie. Nie chcę bez ciebie żyć. Wiem też, że jakbyś mogła się ruszać i byś nie spała to dałabyś mi z plaska i powiedziała "ogarnij się Lou brzmisz jak desperat". Nawet nie wiesz jakbym chciał żebyś zrobiła cokolwiek dając oznaki życia. Błagam cię. Kocham cię jak nikt rozumiesz? Jesteś dla mnie całym światem.- położyłem głowę koło jej nóg i płakałem. W tedy wszedł lekarz.
- O któż to oczy otworzył. Jak się pani czuję?- zapytał.
- Kim.. Kim wy jesteście? Kim ja jestem i co ja tu robię?- dopytywała się wystraszona. Ona się obudziła! Jezu dziękuję ci za to.
- Ja jestem doktor Josh twój prowadzący,  a to Louis twój chłopak.
- To ja mam chłopaka? Nie zła dupa.- uśmiechnęła się.- Poczekaj, a ja jestem Skayler Moon dobrze kojarzę?
- Tak.- pokiwałem głową.
- A gdzie moja córka?- zapytała rozglądając się po sali.


od autorki: no więc dziewczyna się obudziła! Huhu, ale to nie kończy ich problemów. Niedługo pojawi się dłuższy KOMENTUJCIE i czekajcie na kolejne losy Sky i Lou może być?

środa, 15 maja 2013

Rozdział 19

Od razu Lizzy zaniosłam do pokoju Lou. On był zachwycony kiedy mógł ją dotknąć, przytulić. Kiedy tylko miała ją na rękach z uśmiechem na twarzy przejechał jej palcem po twarzy.
- Ona jest piękna.- powiedział pełen zachwytu.- Boże jakim byłbym debilem gdybym pozwolił wam odejść.- powiedział patrząc mi w oczy.- Zamieszkaj znów z nami. Będę się nią opiekował. Proszę.
- Lou... Ja.. chciałabym się, ale nie umiem znów ci zaufać.- powiedziałam ze łzami i wyszłam z pokoju.- Przepraszam.
Od razu wyszłam na dwór. Usiadłam na schodach i zaczęłam płakać. Przecież chcę żeby moje słońce miało ojca i w dodatku kocham tą Zebrę. Tylko, że nie umiem mu zaufać. Zranił mnie jak cholera. Nie umiem, nie dam rady.
- Nie płacz.- powiedział Lou i przytulił mnie. Nic mu nie odpowiedziałam. Przytulił mnie mocno, a ja płakałam dalej. Nie mogę sobie z niczym poradzić. Ten natłok emocji.

oczami: Louis'a
Doskonale wiem, że zjebałem sprawę. Nienawidzę się za to. Kocham ją jak głupi. Nie wykorzystał bym jej nigdy.
- Przepraszam Louis. Chcę ci zaufać, ale się boję.
- Słuchaj będziesz jeszcze miała czas. Nie przestanę walczyć o ciebie. Nigdy.- zaprowadziłem ją na koniec działki gdzie była altana i  pocałowałem ją. Ona odwzajemniała. Usiadła mi na kolanach. Jednym ruchem zrobiłem tak, że siedziała na mnie okrakiem. Rękę wsunąłem jej we włosy. Ona nadawała tempa. Nasze ręce chodziły po całym ciele. Zdjąłem z niej koszulę, a ona ze mnie. W rekordowym czasie oboje byliśmy w samej bieliźnie. Ona zmysłowo poruszała się na moich kolanach. Boże jak ja za nią tęskniłem. Jej ruchy były zdecydowane. Położyłem się na ławce, a później obróciłem nas. Zdjąłem jej stanik i zacząłem bawić się jej piersiami. Przygryzałem je i ssałem. Odchylała się do tyłu więc wiedziałem, że jej się podoba. Językiem zjechałem niżej. Szybko zerwałem z niej majtki i bawiłem się jej muszelką.
- Prze...przestań.- wyjęczała.- Teraz ja.- Sky kazała usiąść mi. Przejechała ręką po moim torsie. Zjechała do bokserek i uśmiechnęła się. Ściągnęła je i przesunęła ręką wzdłuż mojego członka. Zadrżałem, co ona ze mną wyprawiała. Wzięła go do ust i zaczęła się nim bawić. Ssała i lizała. Było mi cholernie dobrze. Później przerwałem to. Kazałem jej usiąść na kolanach i zabawa się rozpoczęła. Poruszałem się w niej delikatnie.
Po kilkunastu minutach zabawy kiedy miałem już dojść wyjąłem z niej mojego kolegę. Żeby ona doszła przeszliśmy do pozycji 69.
Poleżeliśmy obok siebie trochę i ubraliśmy się.
- Ja lecę już. Pa kochani.- pożegnała się i wyszła wraz z małą.

3 godziny później.....
Siedziałem u mnie w pokoju i przeglądałem internet. "Z ostatniej chwili! Na obrzeżach Londynu miał miejsce wypadek samochodowy. Zginęła jedna osoba, małe dziecko, a kierowce przetransportowano do szpitala w ciężkim stanie. Przyczyną wypadku było uszkodzenie przewodów hamulcowych. Będziemy informować na bieżąco." O kurde. Małe dziecko nie żyje to musi być tragedia do rodziny.
- Louis!- zawołał Liam.
- Co?- zapytałem wchodząc do kuchni uśmiechnięty. Ale kiedy zobaczyłem twarze innych zacząłem się bać.
- Lou usiądź.- zaczął Harry cały zdenerwowany. Zrobiłem jak kazał.
- Sky miała wypadek. Jest w szpitalu.- zaczął Zayn, a ja mu przerwałem.
- Ale wszystko okey z nią? A co z Lizzy?
- Ona nie żyje. Sky jest w bardzo ciężkim stanie.- mój świat się zawalił. Moje dziecko nie żyje. A miłość mojego życia jest w szpitalu.
- Ale ze Sky będzie wszystko dobrze?- pytałem płacząc.
- Jest w śpiączce. Nie wiadomo czy przeżyje.
- A co było przyczyną wypadku?- zapytałem próbując być spokojny.
- Ktoś podciął przewody hamulcowe.
- Jedziemy do niej!- wrzasnąłem.

od autorki: jak mówiłam w ich życiu będzie dramat. Ich mała córka nie żyje :c ale co ze Sky?
Mój świat legł w gruzach. 

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 18

KLIKAMY

_______________________
No wiem, że to było chamskie, ale co miałam powiedzieć? "Hej Lou wiem, że mnie zdradziłeś ale kocham cię jak głupia"? Gadam jak potłuczona. Przecież on udawał wielką miłość i mnie przeleciał więc sorry. Jeszcze mi dzieciaka załatwił. Może być coś co jeszcze bardzie mnie zdenerwuje?
- Halo?- zapytałam odbierając słuchawkę.
- Proszę cię nie roz...- rozłączyłam się. Nie będę gadała z Louis'em.

5 miesięcy później...

Na świecie jest moja 2 miesięczna córeczka Lizzy.

Ma oczko po ojcu, a resztę po mnie. Ona jest cudna. To moje oczko w głowie. Jest spokojna i nie mam z nią problemów. Lekarz uznał, że mała będzie szybko rosła bo uradziła się mała. Taka prawda. Lizz rosła jak na drożdżach. Rodzice już ją widzieli, a dziś jadę do chrzestnego. Postanowiłam, że Harry nim będzie, a matką chrzestną Danielle. Akurat tak się złożyło, że oboje będą dziś w domu 1D. Nie obawiam się Lou bo on nie może nic zrobić z faktem, że "nasze" dziecko będzie u nich. On tylko dał jej życie, to wszystko. Uznałam też, że lepiej żeby mała znała potem prawdę o ojcu niż bym miała kłamać jej w żywe oczy, że tata zginął. Pamiętam jak ja się wkurzyłam na moją matkę za to.

Poprawiłam włosy i makijaż. Na siebie założyłam czerwone
Bez tytułu #18
rurki, białą luźną koszulę, czarne lity i kilka dodatków. Maluch ubrałam w kombinezon z padną. Wyglądała słodko.
Po 10 minutach byłyśmy w domu chłopaków. Nie chciało mi się pukać więc zrobiłam przysłowiowe "z buta wjeżdżam".


- I powiedz mi plusy bycia matką.- powiedziała Dan.
- Mam większe cycki.- zaśmiałam się z resztą.
- A wybrałaś chrzestnych?- zapytał Liam.
- Dan i Hazza.
- Ooo dzięki.- dwójka rzuciła się na mnie. Chłopcy prócz Louis'a bawili się z małą, a ja poszłam do kuchni.
- Gadałaś z Lou?- zapytała Dan.
- Nie i nie mam zamiaru.
- Pogadaj z nim.
- A tamten gdzie z Elką?- zakpiłam.
- Zerwał z nią odkąd byłaś u chłopaków.
- Po co?- zdziwiłam się.
- Pogadaj to się dowiesz.- skończyłyśmy gadać i poszłyśmy do salonu. Zayn próbował nakarmić małą, ale coś mu nie wychodziło. Śmiechu było bez końca.
- Możecie się w końcu zamknąć?!- ryknął Louis. Jak on wyglądał. Nie ogolony, dresy, przygnębiony i wory pod oczami. Lizzy zaczęła płakać. Wzięłam ją na ręce i kołysałam.
- Mógłbyś się zamknąć?! Ona się boi.- powiedziałam z wyrzutem.
- To nasza córka?- zapytał.
- Moja. A swoją może kiedyś będziesz miał.
- Ale..
- Nie ma żadnego "ale" Louis.- powiedziałam. Podałam małą Danielle.- Idziemy pogadać.- złapałam go za rękę i zaciągnęłam niegdyś do naszego pokoju.
- Ja przepraszam.- powiedział.
- Słuchaj. Jesteś debilem! Byłeś ze mną tylko z rozkazu Paula, a ja się w tobie zakochałam i cię kocham. Myślałam, że ty też mnie. A ty wykorzystałeś mnie żeby mnie przelecieć. I co z tego masz?! Masz dziecko. A nie wróć. Dziecko to mam ja, a ty dałeś Lizzy tylko i wyłącznie życie. Obiecuję ci, że jej nigdy nie zobaczysz. Mam cię gdzieś. Zraniłeś mnie, a teraz stać cię na zwykłe przepraszam?! Jesteś dla mnie nikim.- mówiłam, a po moim policzku płynęły łzy.- Teraz nie próbuj..- nie dokończyłam bo mnie pocałował. Brakowało mi jego ust. Byłam w szoku, ale oderwałam się od niego i strzeliłam go z liścia. Chciałam wyjść, ale złapał mnie za nadgarstek i popchnął na ścianę.
- Zrozum, że cię kocham! Byłem z tobą przez to bo kazał Paul, ale cię kocham! Kocham jak głupi! Wiem, że zachowałem się jak dupek. Ale nie wykorzystał bym cię tylko do seksu. Zrozum to, że cię kocham. Chcę być z życiu naszej córeczki i twoim. Chcę być dla ciebie ważny. Wybacz mi. Błagam!- chłopak padł na kolana i zaczął płakać. Było mi go szkoda. Byłam suką raniąc go. Padłam obok niego i mocno go przytuliłam.
- Też cię kocham. Zraniłeś mnie, ale cię kocham.- teraz to ja go pocałowałam. Wtuliłam się w niego jak małe dziecko. Siedzieliśmy tak długo, że zapomniałam o Lizz. Kurde.- Poczekaj chwilę.- powiedziałam i zeszłam na dół. Wzięłam małą na ręce i poszłam do Louis'a.

od autorki: no więc nasza parka się pogodziła! ale to nie kończy ich problemów. Dowiecie się później :D

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 17


zapraszam do drugiego opowiadania PRZECZYTAJ NOTKĘ POD SPODEM

Od mojego "zniknięcia" minęło już 5 miesięcy. Louis dzwonił do mnie tak jak reszta, ale na darmo. Nie miałam ochoty z nimi gadać. Tay miał rację. Zniszczył moje życie, a Lou się od mnie odwrócił. Powiem wam więcej. Zostanę matką. Jestem w piątym miesiącu co oznacza, że zaszłam w ciążę kiedy byłam z Louis'em. Moja matka i ojciec cieszą się i obiecali nic nie mówić chłopakom. Zwłaszcza Loczkowi. On by poedział Liam'owi, ten Zayn'owi on za to Niall'owi, a Żarłoczek Lou. Było by po mnie. Zmieniłam numer. Ma go tylko Harreh, Zayn. Niall i Liam. Im najbardziej ufam.

Zajrzałam do lodówki i w poszukiwaniu ogórków. Cały czas je wcinam. Z czekoladą, z lodami. Ze wszystkim jednym słowem. Poszłam do łazienki. Rozczesałam swoje już naturalne włosy. Haha nie malowałam ich i wróciły do poprzedniej barwy. Nawet mi w nich ładnie. Pomalowała je tylko po to żeby się wyróżnić. Na rzęsy nałożyłam tusz.
Bez tytułu #16 Założyłam na siebie luźne, podwinięte spodnie z kilkoma przetarciami. Czarną także luźną, koronkową bokserkę. Zarzuciłam na siebie beżowy sweter, Na nogi naciągnęła, białe tenisówki, a na nos pilotki. Do brązowej torby wrzuciłam telefon, portfel, klucze. Spryskałam się perfumami i wyszłam z domu. Moje ciuchy muszą być luźne bo mój brzuszek się zaokrąglił i jest dość duży. Od razu widać, że jestem w ciąży. Przez to, że moje włosy są normalne jestem niezauważana przez paparazzo. No i dobrze bo by się wszystko wydało.
Kiedy szłam parkiem napotkałam Louis'a trzymającego za rękę Eleanor. Nie rozpoznał mnie. Pociągnął mnie z bara.
- Przepraszam.- powiedział patrząc mi oczy, chociaż było mu ciężko przez moje okulary. Nie zważając na niego poszłam dalej. Ale mój telefon się rozdzwonił.
- Hej.- powiedział Harry.
- No cześć.
- Masz czas?
- Jasne.
- To wpadnij do nas za 10 minut. Louis'a nie ma.
- Mogę wejść. Jestem nie daleko więc będę za 10 minut. Mam wam coś do powiedzenia.
- Już się boję.- zaśmiał się.
- Nie trzeba.
Rozłączyłam się i w spokoju poszłam do tego sklepu. Kupiłam ogórki konserwowe, dużo żelków i ciastek. Mimo moich zachcianek dużo nie przytyłam. Mam nadzieje, że nadal będę miała swoją figurę.

Po 10 minutach stałam pod domem 1D. Bałam się jak zareagują na moją wieść. Od razu w progu stanął uśmiechnięty Liam.
- Hej.- przytuliłam go.
- No cześć Sky.- odwzajemnił gest.- Co ty na wojnę idziesz?- zaśmiał się.
- Nie. Zaraz wam powiem.
Tak samo jak z Li przywitałam resztę.
- To co chciałaś nam powiedzieć?- zaczął Styles.
- Jak któryś powie to Lou to pozabijam was na miejscu. Jasne?- odwróciłam się do nich przodem. W efekcie stałam tyłem do drzwi.
- Jasne.- odparli chórem, a ja się rozluźniłam.
 - No więc jestem w ciąży.
- Co?- zdziwili się, a Loczek wypluł cała zawartość swojej paszczy.
- Jestem w ciąży z Tomlinsonem.- no i w tym momencie wspomniany przez mnie chłopak.
- Co?- powtórzył Lou.
- O kurwa.- zaklęłam nie odwracając się nawet.
- Będę ojcem?- dopytywał się.
- Może kiedyś będziesz, ale na pewno nie ojcem Lizzy.
- Będę miał córkę?
- Nie masz prawa tak mówić! Liz nie będzie miała ojca.- chłopaki się rozeszli czując kłótnie.
- To co jej powiesz?!- uniósł głos.
- Że ojciec nie żyje.- wzruszyłam ramionami. Wiedziałam, że moim słowami go ranie.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. Ja wiem, że ten nasz związek był tylko przez te zdjęcia z klubu. A ja głupia się w tobie zakochałam. I nie sądziłam, że będziesz zdolny wykorzystać te udawanie tylko po to żeby się ze mną przespać.
- Skąd to wiesz.?
- Kiedy  Paul się dowiedział o tym powiedział mi. Nigdy nie zobaczysz ani mnie, a ni jej!- wykrzyczałam mu w twarz i wybiegłam z domu.


od autorki: się porobiło xd MAM PROŚBĘ. KOMENTUJCIE BO MAM WRAŻENIE ŻE CZYTA CHYBA TYLKO KILKA OSÓB. Z CZTERY ALBO TRZY. A JAK TAK DALEJ PÓJDZIE TO ZAWIESZĘ

środa, 8 maja 2013

Rozdział 16

Weekend spędziłam z Louis'em. Było cudownie. W sobotę pojechaliśmy do jego rodziców, a niedziele kiedy wracaliśmy podjechaliśmy do mojej mamy. Była bardzo szczęśliwa na nasz widok. Później dała coś Lou, ale nie wiem co to było bo nie chciał mi powiedzieć.
Poniedziałek nadszedł szybko, aż za szybko. Wstałam o 7 i ubrałam się w TO, pomalowałam się delikatnie i zeszłam na dół.
- Hej słońce.- powiedziałam i dałam my buziaka w policzek.
- Hej.- odpowiedział, ale dość chłodno i nie dał mi się pocałować. Wzięłam torbę i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Nie wiem o co mu chodziło.

Pierwsza lekcja- matematyka leciała niemiłosiernie wolno. Zamiast skupić się na pierwiastkach i innych ja myślałam o swoim chłopaku. Nie mam pojęcia co mu się stało. Nigdy tak chłodno mnie nie traktował. Ale nie ma co. Nie będę pokazywać, że jego zachowanie mnie drażni albo boli.
Kiedy tylko zadzwonił dzwonek i wyszłam z klasy kierując się od szatni na w-f. Niestety na mnie napatoczył się Tayler. Na moje nieszczęście szatnie były w oddzielnym korytarzu.
- Mówiłem ci suko!- warknął i złapał za barki popychając na ścianę.
- Co?
- Miałaś nie iść na policje!
- Kurwa zgwałciłeś mnie! Uważałeś, że nie powiem tego?
- Masz przejebane. Teraz to załatwiłaś się!- wysyczał na mnie.
- Ale o co ci chodzi?
- Słuchaj suko.- przyparł na mnie mocniej.- Mówiłem, że masz zakaz mówienia tego komu kolwiek! Szykuj się suko na koniec. Ten twój Louis zrozumie jaką szmatą jesteś!- warknął zły. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale bałam się jak cholera. Nie miałam ochoty zostać w tej szkole nawet minuty dłużej. Poszłam do parku.

Byłam cała roztrzęsiona, a ludzi w parku dużo o tej godzinie nie było więc tam się udałam. Moją uwagę przykuła pewna para całująca się  na ławce. Widać było, że chłopak darzy ją wielkim uczuciem. Postanowiłam przejść obok nich. Ale to co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. To był Louis i Eleanor.
- Szczęścia zakochanym.- powiedziałam i zła pobiegłam do domu. Spakowałam swoje manatki i poszłam do koleżanki. Na szczęście ona musiała wyjechać i przez rok mam mieszkanie. Zostawiłam chłopakom kartkę:

Dziękuję wam za wszystko. Nie wściekajcie się na mnie i nie szukajcie mnie.
Chcę zostać sama. Będzie mi dobrze. Jak chcecie dowiedzieć się czegoś
więcej zapytajcie Louis'a on wam powinien powiedzieć. Dziękuję wam
za to, że mogłam z wami mieszkać. 
wasza Sky

od autorki: rozdział jest głupi i beznadziejny ale nie mam czasu na pisanie długiego  :)

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 15

Obudziłam się wtulona w niego. Dotknęłam łańcuszka i uśmiechnęłam się?
- Hej słońce.- powiedział.
- Hej.- odpowiedziałam i dałam mu buziaka w usta.
- Słuchaj.- złączył nasze dłonie.
- Co?
- Czy to co wczoraj między nami zaszło to znaczy, że jesteśmy razem?
- Też o to miałam zapytać. Ja bym chciała.
- Ja też.- pocałował mnie namiętnie. To było cudne. Kto by pomyślał, że będę z kimś z kim się kłóciłam.
- Ale wiesz, że będziemy musieli się im powiedzieć?- zapytał przerywając czynność.
- Wiem.- przytaknęłam. Poszła się przebrać do swojego pokoju.

 Po 10 minutach zeszliśmy na dół.
- Hej.- powiedzieliśmy równo.
- Hej, co wam?- zapytał Harry.
- Chcemy wam coś powiedzieć.- zaśmiałam się.
- Kupiłaś żółwia?- zapytał Liam.
- Kupiłaś kota?- Harry.
- Stłukłaś moje lusterko?- Zayn.
- Kupiłaś mi całe żarcie świata?- Niall.
- Nie, nie, nie i ćpałeś coś?
- Nie.
- Chciałam wam powiedzieć, że jestem z Louis'em!- krzyknęłam.
- Szczęścia!- zawołali wszyscy i zaczęli nam gratulować. Przy śniadaniu jak zawsze wszyscy się śmieli i dokazywali. To u nas normalka. Zmienili mnie i to na lepsze. Już nie jestem opryskliwa i nie miła. Cieszę się, że mama mnie zmusiła żebym do nich pojechała. Po posiłku sprzątnęłam i oglądaliśmy filmy. Niall i Liam zrobili na obiad pizzę i później znów oglądaliśmy telewizję.

Lou zaprosił mnie do restauracji na kolację. Nie lubię się stroić, ale wiecie. Mus to mus. Założyłam TO. Spryskałam się ulubionymi perfumami i zeszłam do chłopaka.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.- dałam mu buziaka w policzek i wyszliśmy.

Wróciliśmy dość późno, a chłopaków nie było. Zostawili kartkę, że są w klubie czy gdzieś miałam to w nosie.
- Rozepniesz mi sukienkę?- zapytałam chłopaka.
- Jasne.- zamiast rozpiąć mi sukienkę chłopak zaczął mnie całować po szyi. Odwróciłam się do niego i zaczęłam całować jego usta. Popchnął na łóżko i w ekspresowym tempie pozbawił ubrań. No nie zupełnie. On był w samych bokserkach (meow),  a ja w koronkowej bieliźnie.
- Chcesz tego?- zapytał. Ja nie powiedział nic tylko wbiłam się w jego usta. No i zaczęła się zabawa. Zdjął mi stanik i zaczął całować piersi. Brał sutki do buzi i przygryzał je. Było to coś niesamowitego. Dreszcz przeszedł przez moje ciało. Później zsunął się niżej. Ściągnął moje koronkowe majtki i zabawiał się, że tak ujmę moją koleżanką (kurde wali mi na czachę). Był cudowny.
- Lo..Lou ko.. koniec.- powiedziałam miedzy jękami. Zajęłam się nim. Zaczęłam całować jego wyrzeźbiony tors. Przez materiał jego bokserek czułam jak jego "kolega" robi się twardy i gotowy do pracy. Ściągnęłam je i przejechałam wzdłuż niego ręką. Zadrżał pod wpływem mojego dotyku. Wzięłam go do ręki zaczęłam poruszać zaciśniętą dłonią na jego członku do góry i do dołu. Chłopak przerwał mi i posadził na nim. Zaczął się delikatnie poruszać. Był stanowczy, ale delikatny. Cudowny jednym słowem. Po wszystkim opadałam na jego ciało. Przykryliśmy się i usnęliśmy wtuleni w siebie.

od autorki: brawo dla mnie xd wyszedł mi pornos xd mam nadzieję że znośny KOMENTUJCIE 

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 14

zapraszam na 2 bloga!
_______________________

Otworzyłam oczy i przeżyłam szok w znaczeniu pozytywnym.
- Nie będziecie wujkami!- zawołałam wychodząc z łazienki. Wszyscy wypuścili głośno powietrze. Nie dziwię się. Sama się bała, że mogła bym być w ciąży z gwałcicielem. Niestety jutro znów go spotkam.
- Nawet nie wiesz jak nam ulżyło.
- Mi również, a teraz wypad bo padam.
- Jasne.- wszyscy wyszli z pokoju. Louis się ociągał.
- A tobie co?
- Chcę cię przeprosić.
- Za co?
- No za to co się wtedy wydarzyło.
- Pocałunek czy to drugie?- zapytałam siadając na przeciwko niego.
- Te drugie.
- Louis nic się nie stało.- uśmiechnęłam się.
- Ale wtedy nic by się nie stało.
- To nie twoja wina. Zawsze mogło paść na dziewczynę, która by się z tego powodu zabiła. A nic mi nie jest.
- Ale on cię zgwałcił.- przytulił mnie.- Gdyby coś ci się stało oszalałbym. Za dużo dla mnie znaczysz.
- Jak ty dla mnie.
Siedzieliśmy tak chwilę. Lou pogłaskał mnie po policzku i wyszedł szepcząc "dobranoc". Mimo, że wie co do niego czuję i ja to samo to żadne z nas nie powiedziało nic o byciu razem. Pogadam jutro czyli piątunio!
- Ej Sky?- zapytał Lou cofając się.
- Masz jutro czas?- zapytał.
- Tak, a co?
- Mam niespodziankę, a teraz śpij.- wyszedł, a ja poszłam się umyć i przebrać. Jutro kolejny trudny dzień.

Wstałam o 6.30 i zaczęłam się szykować. Włosy zostawiłam rozpuszczone, nałożyłam delikatny makijaż i założyłam TO. Wzięłam jabłko i o 7.30 wyszłam do szkoły. Miałam jakieś 10 minut drogi. Kiedy tylko weszłam do szkoły wszyscy się na mnie gapili. Nie wiem czy to z powodu włosów czy tego, że mieszkam z One Direction.
- Możemy pogadać?- zapytał Tay.
- Nie mamy o czym.
- Mamy.- złapał mnie za nadgarstek.
- Puść mnie pedofilu.- złapał mnie mocniej i popchnął na szafki.
- Pójdziesz na policje mnie sprzedać i obiecuję, że te twoje pociągające ciałko będzie obite i z życia będziesz miała piekło.- warknął i mnie puścił. Gdzie ten koleś, który był w tedy na imprezie?

 Lekcje zleciały szybko. Nie mamy nic zadane. Cały czas czułam na sobie wzrok Tayler'a. Boję się go. Miałam iść na policję, ale się boję. Skończ! Dam radę! Od razu poszłam na komisariat i złożyłam zeznanie o gwałcie. Ciekawe jak to się dalej potoczy. Kiedy weszłam do domu nikogo nie było. Wślizgnęłam się do swojego pokoju i na biurku miałam karteczkę kuchnia. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zeszłam. Było tam mnóstwo świeczek i stół dla dwojga. Stał tam Louis z moimi ulubionymi różami.
- Po co wszystko?- zapytałam pełna podziwu.
- Bo cię kocham.- powiedział to pierwszy raz.
- Ja ciebie też.- powiedziałam i pocałowałam go. Zjedliśmy kolację i dał mi naszyjnik z serduszkiem z napisem L+S 4ever. Usnęłam w jego objęciach.


od autorki: krótki to fakt ale nie chcę za dużo zdradzać. 15 będzie dłuższy i zapraszam do 2 bloga i KOMENTOWANIA 

środa, 1 maja 2013

Rozdział 13

oczami: Harry'ego
Nie wiem co się w tym domu dzieje. Louis chodzi jakiś dziwny. To samo Skayler. Nie mam pojęcia, ale coś się święci i coś się stanie. Sky idzie dziś do szkoły. Od jej "zmiany" minął już miesiąc.
- Idę.- powiedziała i wyszła z domu.
- Coś jest nie tak z nią.- powiedział Zayn.
- Też zauważyłeś?
- Nie da się nie zwrócić na to uwagi.- stwierdził Liam.
- Wiadomo.- stwierdził Niall jedząc.
- Lou ty byłeś z nią wtedy w domu.
- No byłem.
- I?- dopytywali się.
- No wyszła z domu jak jej powiedziałem, że między mną a Eleanor jest koniec.
- Brawo stary.- podsumowałem.
- Możesz nie przerywać? Dzięki. No jak wyszła to wróciła późno. Nie miała kluczy, a ja miałem ją zacząć szukać. Pobiegła cała zapłakana do siebie i nie odzywała się do mnie.
- Trzeba do niej wysłać Pezz i Dan.
- Myślisz, że coś jej powiedzą?- zapytał Zayn.
- Tak. To są przyjaciółki.-skwitowałem.
- Mam pomysł, ale to będzie chamskie.- stwierdził Lou.
- To znaczy?
- Ona ma pamiętnik. Można byłoby go przeczytać.
- Super pomysł.- zawołałem.
- Ale potem nie będzie miała do nas zaufania.
- To też trafne.- Liam i Louis mają racje. Może stracić do nas zaufanie.
- Dobra ja dzwonie do Perrie, a ty do Danielle i niech wpadną żeby z nią pogadać.

Dwie godziny później...
- O hej Sky.- zawołał Lou kiedy dziewczyna weszła.
- Hej. Idę do siebie.- powiedziała cicho.
- Przyjdą do ciebie dziewczyny.
- Ok.
Poszła na górę, a mnie bolało to, że nie jestem w stanie jej pomóc.

oczami: Skyler
Nie chciało mi się iść na te nudne rozpoczęcie. A jeszcze, że spotkałam JEGO. Przebrałam się i zaczęłam  bazgrać w pamiętniku, ale przerwano mi tą czynność.
- Hej młoda.- zawołały dziewczyny.
- Co jest?
- Ale co?- próbowałam grać na czas.
- Czemu jesteś smutna i przygnębiona?- zaczęła Dan.
- Wy nic nie rozumiecie!- wrzasnęłam.
- To nam wytłumacz.- uspakajała mnie Pezz.
- Bp jak poszliście do klubu i zostałam sama z Louis'em.
On zerwał z Elką, a ja nie mogłam uwierzyć, że teraz nie ma przeszkód żebym z nim była. Poszłam się przewietrzyć. No i poszłam do parku i tam był Tayler. No ten z klubu co z wami byłam, kojarzycie?- zapytałam, a one pokiwały głowami.- No i wystraszył mnie bo myślałam, że to jakiś pijak.- głos zaczął mi się łamać.- Nie odpowiadał jak coś gadałam i rzucił się na mnie. Zaczął mnie całować. I on.. mnie.- westchnęłam przymykając oczy.- Zgwałcił.
- Coo?- zdziwiły się obydwie.
- Tak. Nawet nie macie pojęcia jak bolało. A w dodatku nigdy tego nie robiłam.
- Kiedy to było?- zapytała Dan.
- Miesiąc temu.
- Nie jest w ciąży?- zapytała kolejny raz.
- Nie wiem. Nie robiłam testu.
- To ja pojadę kupić, a ty opowiedz to chłopakom.- blondynka wstała, a ja nadal nie mogłam się uspokoić.
- Chodź powiemy im.
- Nie!
- Czemu?
- Wyśmieją mnie.
- Młoda uspokój się. Są może głupi, ale nie aż tak.
- Ale ja już nie mam siły tego powiedzieć.
- To ja powiem. Może być?- zapytała przytulając mnie.
- Okey.- otarłam łzy i poszłyśmy na dół.
- Siadać chłopaki.- powiedziała Dan. Wszyscy usiedli. Ja zajęłam miejsce obok Liam'a. Danielle opowiedziała im wszystko. Ja płakałam, a Liaś obejmował mnie ramieniem.
- Zabije skurwysyna!- wrzasnął Harry.
- Pomożemy.- przytaknęłam reszta. Później Pezz przywiozła test żeby sprawdzić czy nie jestem w ciąży.
- Pośpiesz się!- wołał Niall.
- Boję się spojrzeć.- wyznałam szczerze. Otworzyłam oczy i...

od autorki: huhu rozpisałam się xd ale podoba się?

wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 12

Całowaliśmy się bez pamięci. Tak jakby jutro nie miało niczego być. Usiadłam na nim okrakiem i całowałam dalej. Jego ręce weszły pod moją bluzkę. Jego ręce wywoływały taki przyjemny dreszcz. To było coś. W tej chwili wiedziałam, że go kocham.
Przeniósł mnie na kanapę w salonie i kontynuowaliśmy. Zdjęłam z niego koszulkę, a on ze mnie. Całował delikatnie moją szyję, obojczyk i dekolt. Za nim zeszedł niżej oprzytomniałam.
- Louis.
- Tak?
- Ja.. Nie mogę.- wyrwałam się z jego objęć i założyłam bluzkę. Musiałam wszystko przemyśleć więc wyszłam na dwór. Było dość ciemno, ale nie bałam się. Nogi zaniosły mnie do parku. Tam niestety było upiornie. Sowa, ruszające się krzaki, jakiś zakapturzony koleś idący w moją stronę, księżyc w pe... Zaraz co?! Zakapturzony koleś idący w moją stronę?! Zajebiście bo przyszłam tu żeby ktoś mnie zaszlachtował. No przecież. W idącej osobie rozpoznałam Tay'a.
- Ale mi strachu narobiłeś.- zaśmiałam się, ale chłopak nic.
- Tay?
Cisza.
- Co jest?
Nic.
- Ha..- nie zdążyłam zapytać ponownie bo koleś się na mnie rzucił i zaczął całować.

LOUIS

Nie mam pojęcia co myśleć. Całujemy się i poszło to za daleko. Rozumiem, że nie jesteśmy jeszcze parą, a ni nic a już ja ciągnę do łóżka. Boże jakim ja jestem debilem. Przecież po tym by żałowała.

Dochodziła już 23, a Skyler jeszcze nie było. Martwiłem się o nią. Było już ciemno i w ogóle. Nie szukałem jej bo gdyby wróciła nie mogła by wejść. Po 23 przyszła. Nie wiedziałem co jest bo wbiegła jak burza na górę i się zamknęła.
- Ej Sky otwórz.- prosiłem pod drzwiami.
- Nie!
- No proszę.
- Nie zrozumiałeś?
- Płaczesz?
- E.. Nie.- stało się coś, ale nie wiem co.
- Co się stało?- gdy się spytałem burknęła coś.
- Idź stąd. Nie chce mi się gadać.

od autorki: jest krótki bo nie chcę za dużo zdradzać skarby

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 11

 zapraszam http://xxweareyoung-xx.blogspot.com
____________________________________________

Boże jak się napalił. Haha cicho ja też no, ale nie to co on. Poszłam do siebie i przebrałam się w coś suchego. Założyłam krótkie spodenki i luźną koszulkę.
- Oglądasz film?- zapytał Louis wchodząc do pokoju kiedy byłam w samym staniku!
- Puka się.
- E.. No ten sorry.- ooo jakże słodko dziecinka się jąka.
- Jasne kocie.- przeszłam obok niego i poklepałam go po twarzy. On tam stał i nie wiedział co dalej. Boże jego mina...bezcenna. Minęłam go i zeszłam do kuchni. Włączyłam stacje muzyczną i zabrałam się za przygotowanie kolacji. Z telewizora zaczęła lecieć piosenka chłopków. Konkretnie to Kiss you. Ja tańczyłam i podśpiewywałam. Polubiłam ich muzykę. Moją chwilę relaksu przerwał Louis przytulając mnie od tyłu.
- Boże nie strasz.- powiedziałam. Nie ma co, przestraszył mnie jak cholera.
- Nie bój się.
- Serio?- odwróciłam się do niego i od razu tego pożałowałam. Musiałam spojrzeć w jego niebieskie oczy. One za bardzo na mnie działają.
- Nie rób tego.- odwróciłam wzrok.
- Czego?- zadziwił się.
- Nie patrz na mnie jakbym była dla ciebie kimś ważnym.- nie wierze. Nie wierze, że to powiedziałam.
- A może jesteś.
- Nie  jestem.
- Skąd ta pewność?
- Bo masz dziewczynę.
- Powiem tak. Może znaczysz dla mnie coś więcej niż Eleanor, ale boję się do tego przyznać.- nie wiedziałam co powiedzieć. On po prostu wyszedł i zostawił mnie z setką pytań na sekundę. Po pięciu minutach ocknęłam się z transu i zaczęłam szykować tą pizze. Po 10 minutach jedzenie było gotowe.
- Masz.- rzuciłam mu na talerz.- Nie udław się.
- Coś ty taka?
- Jaka?
- No oschła.
- Taka już jestem. Nie ma bata żeby mnie zmienić.
- A ja sądzę, że da się.
- No jak znajdziesz sobie chłopaka to się zmienisz.- zakrztusiłam się jedzeniem.
- Słuchaj mnie bo widzę, że nie dociera do ciebie nic. JA nie będę miała chłopaka. Nigdy! Zawsze byłam sama i odpędzałam od siebie ludzi. Nikt ze mną nie dał rady. I nigdy nie miałam chłopaka.- powiedziałam i wstałam do stołu kierując się na taras.
Mimo pory było dość ciepło, niebo robiło się ciemniejsze i świerszcze cicho cykały.
- Czyli jesteś dziewicą?- bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak.- on usiadł  objął mnie ramieniem.
- Poradzisz sobie. Jesteś ładna, bystra i masz fajny charakter.
- Mówisz to specjalnie.- odwrócił mnie twarzą do siebie.
- Słuchaj. Masz coś w sobie co przyciąga. I to bardzo. Nawet nie wiesz, że coś mnie do ciebie przyciąga. Działasz na mnie, ale wiem, że jeśli bym to zrobił znienawidziła byś mnie.- oparł swoje czoło o moje.- Może to głupie, ale tak jest.- patrzyliśmy sobie w oczy nadal oparci o swoje czoła. W pewnym monecie pocałowaliśmy się. Na początku był delikatny, a później przerodził się w coś namiętnego. Nie miałam pojęcia czy on tego chciał, ale ja tak. Czułam jak chłopak uśmiecha się przez pocałunek.
- Zerwę z Eleanor.- powiedział, a ja oderwałam się od niego.
- Po co?
- Dla ciebie. Zaraz będę.- powiedział po czym dał mi buziaka w nos i wyszedł z domu. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
Po 30 minutach przyszedł zadowolony.
- Co ci?
- Zerwałem z nią.
- Po co?
- Dla ciebie.
- Ni...- nie zdążyłam niczego powiedzieć bo wpił się w moje usta.

od autorki: wchodzimy w link powyżej, komentujemy i piszemy opinie